niedziela, 30 grudnia 2007

W punktach

Senna jestem strasznie więc Wam w punkcikach przekażę co mam do przekazania i uciekam....
  • Od 1 stycznia na Cypr wchodzi euro. Dzisiaj stan konta w telefonie zaczęli podawać w nowej walucie i czuję że się zgubiłam. A to dopiero początek. Od wtorku znowu trzeba się uczyć cen w pracy ;)
  • A właśnie - ostatnio zapomniałam napisać że moja praca staje się niebezpieczna. Ostatnio np. musiałam wspinać się na drzewo w celu zerwania cytryn. Nie pamiętam kiedy ostatnio się chodziłam po drzewach, nie wspominając już o tym że w grudniu nigdy nie zrywałam owoców prosto z drzewa ;)
  • Sylwestra spędzam w gronie erasmusowym w mieszkaniu Behzada - znajomego z Iranu. Każdy przynosi tradycyjne sylwestrowe jedzenie - czy my mamy coś takiego?? Ja w każdym razie zamierzam upiec szarlotkę (kurcze, coś na koniec mojej cypryjskiej przygody za dużo czasu spędzam w kuchni!!). Sprawdzony przepis już na mnie czeka, jak ktoś chce to pisać ;)
  • Dzisiaj w końcu, po ponad tygodniu, zamierzam iść spać o "normalnej" godzinie. Chociaż nie wiem czy mi się to uda bo w kolejce do obejrzenia czeka film ;)
  • nie pisałam chyba jeszcze o tym, że moje mieszkanie opustoszało - Lina, Sebastian i Hubert wyjechali. W chwili obecnej chłopcy + gość Gerald grają w jakąś strzelankę. odgłosy walki zagłuszają wszystko. A żeby było wesoło - na głowach mają mikołajowe czapki ;)

    A na koniec: moja rodzinka, w obecnym stanie liczebnym:


sobota, 29 grudnia 2007

Po pracy

4.20, jakiś czas temu wróciłam z pracy. Bilans niby dodatni ale podarłam ulubione (i niedawno zakupione) spodnie. I miałam ochotę zlikwidować część klientów New Division, bo jak zwykle w piątki było ich za dużo. Ściśnięci jak sardynki zalegali każdy kąt baru, a ja musiałam sie między nimi przeciskać i uważać, żeby żaden drink albo butelka nie wylądowały na podłodze. Na szczęście dzisiaj obyło się bez wypadków (czego nie mogę powiedzieć o ostatniej środzie ;)) W każdym razie najczęściej powtarzanym przeze mnie słowem było dzisiaj "Excuse me" - na początku z uśmiechem na ustach, potem coraz ostrzej i ostrzej...

Kolega z pracy przyniósł mi płytę z reklamą w którym brałam udział. Oto jak stałam się gwiazdą ;) cypryjskiej telewizji:



No nic, idę już spać. To już ósma noc z rzędu kiedy kładę się spać ok. 5.00 rano. I tak jeszcze co najmniej przez 5 dni, chociaż coś mi się wydaje że więcej ;) Kalinichta!

wtorek, 25 grudnia 2007

Świątecznie

I po Wigilii... W naszym domu zebrały się wczoraj 24 osoby, żeby wspólnie świętować. Oczywiście nic nie mogło być proste, łatwe i przyjemne. Cypryjska natura weszła w krew już wszystkim i choć planowaliśmy rozpocząć o 19.00 to usiedliśmy przy stole dopiero 1,5 godziny później, bo wtedy to dotarli ostatni goście. Każdy miał przynieść coś do jedzenia i jak się okazało - wszyscy spisali się doskonale! Stół uginał się pod ciężarem różnych wymyślnych dań, których nazw wymówić nie potrafię. W każdym razie wszystko było pyszne. Kiedy wszyscy już byli pełni impreza z salonu przeniosła się do kuchni lub na taras - jak to zawsze bywa. Przed 23.00 pojawił się u nas Święty Mikołaj z prezentami (które wcześniej każdy dostarczył). Było śmiesznie i całuśnie - Mikołaj i jego pomocnica dostali sporo buziaków za każdy prezent ;)A po prezentach przyszła pora na Boże Narodzenie. W grupie Polaków zaprezentowaliśmy polskie kolędy a także nauczyliśmy Geralda mówić "Wesołych Świąt". Goście się rozeszli jakoś koło 2.00. Było bardzo sympatycznie - pomijając tylko fakt że takiego syfu w naszym domu jeszcze nie było ;) ale jak to w rodzinie bywa - sporo osób pomogło nam jakoś się ogarnąć.


poniedziałek, 24 grudnia 2007

Merry Christmas!

Kalas giortes

Co znaczy Wesołych Świąt kochani!
pachnącej choinki, rodzinnej atmosfery, pysznego jedzonka,
wymarzonych prezentów i spełnienia wszystkich marzeń
w Nowym Roku!

A ja, tak jak juz pisałam, spędzam Wigilię w międzynarodowym gronie.
Ponad 20 osób z różnych krajów.
I wiecie co jest najpiękniejsze?
Że to wszystko odbywa sie ponad podziałami.
Nieważny jest kolor skóry ani kraj pochodzenia.

No nic, teraz uciekam na zakupy i czas na gotowanie ;)

A na koniec TO ;)

sobota, 22 grudnia 2007

Przedświątecznie

Siedzę sobie w domu i myślę o gorączkowych przygotowaniach do Świąt, które ogarnęły wszystkich. Gotowanie, sprzątanie, szykowanie ciuchów i prezentów. Gdybym była w Polsce to pewnie kroiłabym warzywa na sałatkę jarzynową albo szatkowała kapustę do bigosu. Ale jestem na Cyprze... no właśnie. U mnie cisza i spokój. Lina odsypia imprezę, chłopcy jak zawsze grają w gry komputerowe, Hubert robi obiad... Jakoś kompletnie nie czuję tego, że Wigilia już w poniedziałek. Nawet pomimo tego że jestem organizatorką wigilii erasmusów.
Tak, ja. Bo gdybym sie za to nie zabrała pewnie każdy spędziłby ten wieczór po swojemu. A tak - spotkamy się wszyscy razem w moim mieszkaniu, każdy ma za zadanie przynieść jakąś wigilijną potrawę oraz prezent (po kolacji zrobimy losowanie). Trochę mnie to wszystko wyprowadza z równowagi, bo jakoś nie widać w ludziach entuzjazmu ani zaangażowania - no chyba że to skrzętnie ukrywają ;), w każdym razie wierzę że poniedziałkowy wieczór spędzimy w miłej atmosferze.

A już jutro mój erasmusowy kąt trochę opustoszeje - Belgowie wyjeżdżają bowiem na dobre z Cypru. Pomimo tego, że wiele razy zachowywali się raczej dziwnie, to będzie mi ich brakować. Miejmy nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy!
A tutaj kilka fotek z naszego wczorajszego pożegnalnego party - było belgijskie jedzenie (w tym przepyszne ciasto!!):

piątek, 21 grudnia 2007

Cypr i Polska, Polska i Cypr

Co łączy Polskę z Cyprem i Cypr z Polską?
odpowiedź jest prosta: w Polsce są tacy, co noszą cypryjskie koszulki...
za to na Cyprze zajadają się polskimi ogórkami ;)
A ja dzisiaj idę na koncert muzyki poważnej ;), potem na belgijskie pożegnalne party a potem do klubu, w którym dzisiaj grają latino i muzykę grecką... więc piatkowa noc jak zawsze będzie pełna wrażeń!

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Świątecznie

Święta za pasem. Nasz dom, a w szczególności salon, wygląda naprawdę świątecznie. A to za sprawą dekoracji, które robiliśmy przez kilka ostatnich dni. Sami popatrzcie (chociaż na zdjęciach nie widać całego piękna, które sprawiają kolorowe żarówki):A dzisiaj rano odebrałam paczkę od rodziców, w której oprócz zamówionych rzeczy znalazło się również jedzonko i prezent świąteczny (warto wspomnieć że paczka doszła do mnie już w piątek i wtedy chciałam ją odebrać ale jak sie okazało - poczta otwarta jest tutaj do 13.30 i to tylko w tygodniu). Sama natomiast wybrałam się na świąteczne zakupy w celu zakupienia prezentów dla rodziny. Cel został osiągnięty, przy okazji wydałam też mnóstwo pieniędzy na rzeczy dla siebie - aż wolę nie myśleć ile dokładnie.
No nic, kończę już tę gadaninę i biorę się za arcyciekawą prezentację dotyczącą rewolucji w Iranie - i nawet nie pytajcie co to ma wspólnego z moim kierunkiem studiów ;)

środa, 12 grudnia 2007

Wieczorowo

Sukienka wisi gotowa w szafie. Nowe buty właśnie przecierają szlaki na moich nogach, torebeczka również nowa czeka na łóżku. Fryzura ciągle w planach, podobnie jak makijaż. Dodatki typu naszyjnik i kolczyki również gotowe czekają na jutrzejszy wieczór. A cóż to się wydarzy? Christmas Gala Dinner w hotelu Hilton. Będzie się działo jak zapraszają studentów na salony ;) w każdym razie taka impreza to miła odskocznia od cotygodniowych czwartków spędzanych na domówkach bądź w klubach. Tak więc jutro się odchamiamy ;)A cóż poza tym? Dzisiaj w dzień było chyba ponad 20 stopni - nadal nie mogę uwierzyć że jest już połowa grudnia - tutaj czuję się cały czas jak latem albo wiosną! Może uda mi się jakoś niedługo wykąpać w morzu - mam nadzieję że taka pogoda się utrzyma ;)

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Powycieczkowo - POLIS

W przerwie miedzy zajeciami postanowilam uzupelnic moje blogowe zaleglosci. A pisac jest o czym, bo w weekend bylam na kolejnej wycieczce. Polskich znakow brak ze wzgledu na komputer szkolny.

W dziewiecioosobowym gronie wybralismy sie w sobote do POLIS, miejscowosci na polnocnym zachodzie Cypru. Wybralismy trase przez gory Troodos, ktore sa najwyzszym pasmem Cypru. Moglismy wiec podziwiac piekne widoki i przy okazji pokrecic sie troche ;) Pogoda w sobote byla taka sobie, troche popadalo... ale dzieki temu widzielismy piekna tecze - wygladala jakby byla na wyciagniecie reki!!

Kiedy dojechalismy do celu - tzn do hotelu w ktorym mielismy spedzic noc - zblizal sie zachod slonca. I znowu moglismy podziwiac przepiekne widoki... Wieczor spedzilismy "na miescie" - najpierw w pubie (bo chlopcy bardzo chcieli obejrzec mecz) a potem na kolacji. Poniewaz nawet na Cyprze jest juz po sezonie wszyscy wlasciciele restauracji przy porcie bili sie o nas, ale my wybralismy i tak najtansza opcje (a potem dostalismy znizke i bonusy ;)) W tym momencie warto wspomniec ze w Radomsku w tym czasie byl OPAL a ja caly wieczor czekalam na wyniki, zwlaszcza moich Trzynastakow. Stresu bylo duzo ale okazalo sie, ze jestesmy najlepsi - glowna nagroda festiwalu powedrowala w nasze rece, rowniez w konkursie piosenki wyspiewalismy wysmienite miejsca - szkoda tylko ze nie mnie bylo to ogladac :(

No ale wracajac do wycieczki: najedzeni chcielismy znalezc jakies miejsce, gdzie tanczac mozna zrzucic kalorie. Niestety sie na to nie udalo - Polis to szczegolnie w "zimie" raczej wioska wiec wszystko pozamykane. Ale co tam - spedzilismy mily czas w hotelu. Plywalismy w morzu - tak, tak moi drodzy, w grudniu jest to ciagle mozliwe tutaj, nawet w nocy ;); wyglupialismy sie i zadawalismy rozne pytania (glownie nt. relacji damsko-meskich) na ktore kazdy musial odpowiedziec. W niedziele natomiast w planach mielismy odwiedzenie "Lazni Afrodyty". Pogoda sie poprawila, swiecilo sloneczko i bylo cieplutko - jak w Polsce na wiosne. Miejsce okazalo sie przepiekne, gdyby to bylo mozliwe chcialabym tam mieszkac... tylko popatrzcie:

Wiecej zdjec w GALERII - zapraszam.


piątek, 7 grudnia 2007

Noce: fińska, polska i hindusko - pakistańska

Kolejny tydzień mija. Jeszcze chwilę i Święta, Nowy Rok, sesja i powrót do domu. Ale akurat o powrocie jeszcze nie myślę. Tyle rzeczy jeszcze do zrobienia, tyle do zobaczenia i tyle do przeżycia!

Wczoraj z okazji rocznicy niepodległości Finlandii byliśmy na przyjęciu u Finek. Było fińskie jedzenie, z którego najbardziej posmakowały mi cukierki, ale nie myślcie że te czarne obrzydliwe - nie, nie nie! Takie inne ;) W każdym razie na przyjęciu najliczniejszą grupę narodową stanowili nie Finowie, jak mogłoby się wydawać, ale... Polacy ;) zaczęliśmy planować "Polish night" którą zrobimy jakoś na początku stycznia. Mamy zamiar ugotować bigos, żurek, zrobić pierogi i szarlotkę... jest tylko jeden problem: połowa osób (w tym oczywiście ja) nie potrafi gotować :P No ale wspólnymi siłami na pewno damy radę! Oprócz jedzenia chcemy pokazać tubylcom również naszą kulturę - może macie jakieś pomysły? :)

Ja na razie znalazłam na pewnym forum tekst, który na pewno zawiśnie gdzieś na ścianie... Przeczytajcie:

"Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20lat. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy a obcy kapitał się pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu. Kraj, w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!) Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza. Polacy..! Jak wy to robicie..?"
Jacek Szczukocki


No ale, ale... polska noc na początku stycznia, tymczasem dzisiaj na mojej uczelni jest noc Hindusko - Pakistańska, z tradycyjnym jedzeniem i muzyką. Oczywiście idę, mało tego - razem z koleżanką będziemy tańczyć w jednej piosence ;) kroków nauczyłyśmy się dzisiaj - ale co tam. A następnie, kiedy już poznamy bliżej Indie i Pakistan, planujemy wyprawę do klubu z muzyką latino, do którego przychodzą osoby które naprawdę potrafią świetnie tańczyć (tak słyszałam:P) Ja co prawda jeszcze nie opanowałam wszystkich kroków ale dobry lider potrafi zdziałać cuda ;)

Więc zapowiada się ciekawy wieczór! No to uciekam się szykować ;)


niedziela, 2 grudnia 2007

Polska, Polacy, język polski

To że Polacy są wszędzie - wiedzą chyba wszyscy. Więc i na Cyprze jest ich sporo, ale sama nie spodziewałam się że aż tylu. A że Cypr małą wyspą jest, to tym bardziej liczba Polaków wydaje się duża. Tylko studentów na mojej uczelni jest 6 razem ze mną, na innych uczelniach razem ok. 15. Poza tym pracuję z jedną Polką w moim barze, inni Polacy mój bar odwiedzają, jeszcze innych spotykam na plażach, w restauracjach, muzeach czy na ulicach. Albo słyszę od innych ludzi że z Polakami pracują.
Kiedy mówię komuś że jestem z Polski odpowiedź wygląda zazwyczaj tak: "OOOOOOOOOO Poland", co w sumie nie wiem za bardzo jak tłumaczyć, ale raczej pozytywnie niż negatywnie ;) w każdym razie większość ludzi potrafi powiedzieć coś w naszym języku (co tylko potwierdza tezę że jest nas tutaj sporo ;)). A co dokładnie? "Jak się masz?" (czego my zbytnio nie używamy... ale tutaj "How are you" to dodatek do powitania;)), "Dobrze", różne przekleństwa, "Cześć". Raz spotkałam gościa który pracując z Polakami nauczył się naszego języka dość dobrze i aż nie wiedziałam po jakiemu mam z nim rozmawiać ;) Poza tym jakieś dwa tygodnie temu dowiedziałam się że jeden chłopak z którym mam kilka zajęć jest Polako - Cypryjczykiem i bardzo dobrze radzi sobie z polskim (tylko dlaczego się krył z tym prawie dwa miesiące? :) może chciał posłuchać o czym gadamy z dziewczynami przed zajęciami :P)

Jakie stereotypy panują o nas na Cyprze?
  • Polacy piją dużo wódki - i naprawdę trudno im zrozumieć że ja nie piję ;)
  • wszyscy Polacy mają blond włosy - a przecież tak naprawdę to tylko część z nas ma naturalnie blond włosy!
  • Polacy znają rosyjski - a jeśli nie to i tak że wszystko rozumiemy
  • Polskie dziewczyny są najfajniejsze (a nawet jak tego nie wiedzą to ja im to mówię ;))
  • Polacy dużo przeklinają - co potwierdza znajomość polskich przekleństw przez obcokrajowców
  • Polacy są przyjaźni - łatwo nawiązują kontakty (po wódce? :))
A co wiedzą o Polsce na Cyprze? Że stolicą jest Warszawa, a papież był Polakiem. Znają Wałęsę, ale już tylko nieliczni wiedzą że przez 2 lata mieliśmy bliźniaków jako premiera i prezydenta. Niektórzy znają Roberta Kubicę, lub innych polskich sportowców (jednak z wymówieniem nazwiska może już być problem ;)), albo wiedzą że flaga Polski jest biało - czerwona. Jeden chłopak myślał że polski jest podobny do greckiego (jeśli chodzi o alfabet), kilka osób zapytało się mnie czy Polska jest w UE.
Jak będę miała więcej danych na ten temat to się podzielę ;) A tymczasem pozdrawiam wszystkich Polaków na Cyprze :P

sobota, 1 grudnia 2007

Jesień (?) na Cyprze

Wybrałam się na krótki spacer (krótki dlatego że trochę się nam pogoda zepsuła - to raz, dwa że zrobiłam zakupy w sklepie a z torbami chodzić nie lubię) i zrobiłam parę zdjęć cypryjskiego grudnia. To niesłychane, że rośliny są tu jeszcze cały czas kolorowe, a na drzewach można znaleźć owoce! Aż się przyjemniej robi :)




Kalinichta

Coraz bardziej nie lubię cypryjskich taksówkarzy. O ile na początku wszyscy bezbłędnie trafiali na moja ulicę i wiedzieli nawet który to mój dom, tak teraz ogarnęła ich jakaś ciemnota. Za każdym razem kiedy wracam do domu muszę ich kierować, a dzisiaj to już w ogóle kierowca przegiął bo pojechał w zupełnie inną część Nikozji. Jego szczęście że policzył mi ulgowo za ten przejazd.

Jutro planuję się wybrać na wycieczkę po najbliższej okolicy, żeby porobić trochę zdjęć z cyklu "Jak wygląda Cypr 1 grudnia". Bo zarówno kwitnące wciąż drzewa pełne kwiatów i owoców, jak i świąteczne dekoracje, są godne uwiecznienia. Te dwie rzeczy razem wyglądają dość dziwacznie i do obydwu jakoś dziwnie mi się przyzwyczaić, ale naprawdę miło to przeżywać.

A tymczasem dobranoc, o godz. 5.04 czau cypryjskiego żegnam się z Wami i idę spać. Mam nadzieję że obudzę się przed 15.00 :P Kalinichta!

środa, 28 listopada 2007

Wspomnienia ;)

Dzisiaj trochę nie po cypryjsku. Zarejestrowana jestem na portalu www.nasza-klasa.pl. I ostatnimi czasy rozrasta się tam moja klasa z gimnazjum. Czasy co prawda odległe, ale miło nawiązać kontakt ze starymi znajomymi, tym bardziej że większości z nich nie widziałam baaardzo, baardzo długo - chociaż mieszkają blisko mnie.
W każdym bądź razie - założyłam wczoraj nowy wątek na klasowym forum, o klasowych akcjach. Pewnie tego nie wiecie ;) ale moja klasa była zawsze "naj" - najgorsza pod względem zachowania, najlepsza pod względem nauki, najbardziej aktywna itp. O wielu naszych wyczynach zdążyłam już zapomnieć, dzięki innym na szczęście moja pamięć się odświeżyła. Do tej pory śmieję się do monitora, przez co moi współlokatorzy dziwnie się na mnie patrzą ;)
Pamiętam że kiedy poszłam do liceum moja klasa wydała mi się taka... nijaka. 30 bab, 4 facetów. W gimnazjum to właśnie faceci sprawiali, że coś się działo - wszak to oni byli inicjatorami wszystkich akcji typu: podpalanie sufitu, wylewanie mleka za okno, wrzucanie klucza do kwiatków, chowanie się w szafkach/ za szafkami, ćwiczenie omdleń na lekcji chemii... Fakt, czasem ich nienawidziłam bo jako przewodnicząca klasy to ja musiałam chodzić do nauczycieli z kwiatkami... ale co tam ;)

wtorek, 27 listopada 2007

Cypryjski autostop

Tak sobie pomyślałam że warto napisać coś o plusach Cypru bo jak na razie wynotowałam jeden ;) w każdym razie kolejnym plusem jest tutaj podróżowanie autostopem, o czym pisałam już pewnie kilka razy.
Z racji na sporą odległość od centrum, komunikację miejską która wieczorami nie istnieje oraz zepsuty rower zmuszona jestem podróżować stopem dość często - szczególnie do pracy, ale również na wycieczki. Ludzie są naprawdę mili, łapanie auta zajmuje mi ok. 5 minut, czasami mniej. I zawsze - naprawdę zawsze - dojeżdżam dokładnie tam gdzie chcę. I nieważne że kierowcy zupełnie to nie po drodze, że musi nadrobić kilka kilometrów, stać w korku czy pytać się o drogę. Autostop tutaj działa zupełnie jak darmowa taksówka - żeby jeszcze tylko przyjeżdżali na telefon ;) Zdarzyło mi się nawet ostatnio, że dwa razy jechałam z tymi samymi osobami - ja ich co prawda nie poznałam, ale oni mnie tak ;)
Parę razy miałam tak, że nawet nie łapiąc stopa auta się zatrzymywały. Albo specjalnie zawracały. Naprawdę bajka ;)

niedziela, 25 listopada 2007

Wycieczkowo

No i po wycieczce. W sumie nie wiem jak to możliwe że jeszcze trzymam sie na nogach bo ilość snu podczas takich imprez zawsze obniża się drastycznie.
W każdym razie: wyjazd zaliczony do udanych! Pogoda dopisała (co zresztą na Cyprze nie jest niczym specjalnym bo tutaj przecież zawsze jest ładnie ;)), było nawet lepiej niż się spodziewaliśmy - słońce grzało mocno i nasze długie spodnie i zakryte buty to nie był najlepszy pomysł. W każdym razie: grupowa integracja trwała szczególnie przez całą sobotę, kiedy to wspólnie odwiedziliśmy Pizzę Hut (wydaliśmy prawie 100 funtów..), odbyliśmy spacer po centrum, a następnie poznaliśmy kilka barów i klubów. Oczywiście nie obyło się bez karaoke, gdzie wystąpiło kilkoro z nas - w tym oczywiście ja :P Dzisiaj część osób odsypiała (Vytis standardowo nie obudził się na czas), zwiedzała bądź wylegiwała się na słoneczku. Krótka fotorelacja: (dłuższa na http://picasaweb.google.com/kprzepiora )

sobota, 24 listopada 2007

Paphos

Informuję wszem i wobec że za kilka godzin udaję się do miejscowości Pafos w celu zbadania temperatury wody. Może nawet uda mi sie zanurzyć w błękicie Morza Śródziemnego, o czym niezwłocznie poinformuję tuż po powrocie. Wycieczka będzie dwudniowa, organizowana przez uczelnię. Nie wiem dokładnie jaki jest program, nawet nie wiem czy takowy istnieje. Ale coś sobie na pewno zorganizujemy ;)
W każdym razie na "pożegnanie" przedstawiam Wam bałwana napotkanego kilka dni temu na jednym z cypryjskich podwórek. Teraz chyba już nic mnie nie zaskoczy....A w ogóle to spałam dzisiaj godzinę... w planach miałam czekanie na wycieczkę bez spania ale jakoś się nie udało, nawet gorący półgodzinny prysznic nie dał sobie rady ze zmęczeniem..

środa, 21 listopada 2007

3/4 :)

Ufffffffff - tyle mogę napisać jako komentarz do ostatnich kilku dni... W tym tygodniu, choć trwa dopiero 3 dni, miałam dwa midtermy. Na szczęście jestem już po nich, ostatni czeka mnie w przyszły czwartek, a potem to już tylko dwie prace i jedna prezentacja i wolne do stycznia ;) No ale nie myślcie sobie że ostatnie dni się tylko uczyłam. Oj nie nie, to nie w moim stylu ;) w poniedziałek bowiem byłam statystką w reklamie EURO na Cyprze. Moja praca polegała na siedzeniu, rozmowie z koleżanką i śmianiu się po każdym słowie "Akcja". Ciekawa jestem co z tego wyjdzie - może będzie to gdzieś na necie to Wam pokażę :P poza tym od poniedziałku zajmujemy sie organizacją imprezy, która odbędzie się już jutro. Impreza będzie nie byle jaka, bo z tematem przewodnim - Od lat 60' do 80'. Ściągam właśnie muzykę z tego okresu i usilnie myślę nad strojem - w tym celu jutro z samego rana muszę wybrać się do centrum ;)

A w ogóle to chyba zaczyna się tu prawdziwa jesień. Wczoraj w nocy była burza i od tamtej pory co jakiś czas pada deszcz. Ale nadal jest ciepło i aż przyjemnie się spaceruje w takim rześkim powietrzu (tylko buty cierpią... bo chodników to tu zbyt dużo nie mają, a nawet jak już mają to nie da sie po nich iść bo albo są zarośnięte drzewami albo stoją na nich auta/ koparki/ wielkie kontenery).

Ach! Zapomniałam :) przecież w weekend był mecz Polska - Belgia, a ja jak wiadomo mieszkam z dwoma Belgami ;) oto co zastali rano na drzwiach swoich pokojów:

sobota, 17 listopada 2007

Wspaniali chłopcy :)

Moi współdomownicy płci męskiej wciąż gotują. Na szczęście przestali już prosić o to mnie, teraz starają mi się dogodzić na każdym kroku. Dzisiaj np. zrobili pizzę. Była naprawdę pyszna ;) tylko jakoś tej ośmiorniczki nie potrafiłam przełknąć ;)

A w ogóle to dzisiaj obudziłam się o 15:15. Słownie: piętnastej piętnaście. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo spałam! A obudził mnie dźwięk odkurzacza bo chłopcy postanowili zrobić generalne porządki ;) oczywiście to wszystko zniweczyło moje plany "nauki przez cały dzień".

piątek, 16 listopada 2007

Gwiazda nadchodzi :D

No cóż. Co prawda przyjechałam na Cypr na studia ale robię tu również tysiąc innych rzeczy. W nadchodzącym tygodniu np.... będę aktorką :P no dobra, może to za duże słowo, w każdym razie wystąpię w dwóch produkcjach cypryjskich - jedna to reklama EURO (które zastąpi funta cypryjskiego w styczniu), a druga - film krótkometrażowy. Kto wie, może za jakiś czas zostanę gwiazdą ;)

A tak w ogóle to w środę byłam w klubie o nazwie "Taj Mahal". Wystrój pierwsza klasa! Poczułam się jak na wycieczce do Indii. Noo może jeszcze gdyby tylko muzykę puszczali adekwatną do nazwy i wystroju... a nie pop i rock cały czas ;) chociaż to i tak miła odmiana po r'n'b, które puszczają we wszystkich klubach! W każdym razie: jak się wybrałyśmy z dziewuchami na parkiet w celu rozprostowania nóg i pokazania światu jakie to polskie dziewczyny są fajne (co i tak pewnie wszyscy wiedzą ale zawsze można im o tym przypomnieć ;)) to się okazało że "na tańce za wcześnie, musimy poczekać z pół godziny". No i niestety nie doczekałyśmy bo już się trzeba było zbierać :( W każdym razie miejsce na pewno zostanie przez nas jeszcze kiedyś odwiedzone! Byle szybko ;)


A wczoraj również w polskim towarzystwie udałam się na zakupy. Cel był oczywiście jeden: obkupić się w nowe ciuchy. Plan został jednak wykonany tylko w połowie - coś tam kupiłyśmy, ale nie tyle ile byśmy chciały. W każdym razie naoglądałyśmy się wystaw, na ktorych królują już choinki, Mikołaje i napisy "Merry Christmas". Jakoś to do mnie nie przemawia jak spaceruję sobie pośród tego wszystkiego w krótkim rękawku i klapkach ;) A najbardziej śmiać mi się chciało z bałwanów, które umieszczone są na wielu prezentach i świątecznych drobiazgach. Czy Ci ludzie w ogóle wiedzą jak się robi bałwana?? :) Musze się kogoś zapytać ;)

poniedziałek, 12 listopada 2007

Początek tego złego...

No to się zaczyna. Wszystko naraz. Nie dość, że czuć w powietrzu jesień (a może to już zima na Cypr nadciąga??) to jeszcze rozpoczyna się okres midtermów czyli egzaminów śródsemestralnych. No ale zacznijmy od tej pogody...

Otóż listopad na Cyprze wygląda tak: wstajesz rano i trzęsiesz się z zimna bo nie ma ogrzewania (tzn niby jest ale nie działa jeszcze). Za oknem widzisz słońce. Po ciepłym prysznicu dochodzisz do wniosku że jest ciepło, zakładasz ubranie adekwatne do pogody - spodnie długie lub 3/4, rękaw krótki lub długi, okulary przeciwsłoneczne. Koło południa wychodzisz z domu, idziesz na uczelnię. Słońce grzeje, zastanawiasz się: po co mi długie spodnie?? Na uczelni klimatyzacja już wyłączona ale w niektórych miejscach - takich jak Cafeteria - ciągle chłodno. Zimno czasem. W salach za to gorąco, aż czasem marzysz o klimie. Kończysz zajęcia, za oknem jest już ciemno bo przecież wcześnie robi się ciemno. Wychodzisz ze szkoły, zakładasz kurtkę/ bluzę/ żakiet, który przez cały dzień nosiłeś/ aś w ręce/ torbie. Wracasz do domu trzęsąc się z zimna, szczególnie na początku. Dostajesz nagłego ataku kaszlu/ kataru. Wchodzisz do domu, w jednym pokoju jest ciepło a w drugim nie. Idziesz spać i znowu ci zimno... wstajesz rano...

No tak, tak właśnie wygląda Cypr o tej porze. Ale przejdźmy do drugiego tematu, może nie tak ciekawego ale na pewno bardziej męczącego. Otóż jutro mój pierwszy midterm. Trochę sie boję, bo choć zapowiada się w miarę ok (z 4 pytań mam wybrać 2 na które odpowiem używając po ok. 500 słów) to jednak boję się samych pytań, bo wykładowca jest typem filozofa i jak zaczyna układać pytanie to nikt go nie rozumie... no ale zobaczymy. Trzymajcie kciuki. Tymczasem ide już spać bo jutro z samego rana pobudka i nauki część dalsza....

wtorek, 6 listopada 2007

Płeć męska na Cyprze

Dzisiejsza notka poświęcona będzie tzn. płci brzydkiej, której na Cyprze nie brakuje. Zanim tu przyjechałam słyszałam że będę miała urwanie głowy z Cypruchami, którzy podobnie jak Turcy blondynki mają tylko farbowane abo z importu i dlatego świrują. No cóż, zdecydowanie to potwierdzam. Ale tylko w odniesieniu do starszych roczników. Chłopcy napotykani w szkole czy w klubach w których przebywają studenci zachowują się całkiem normalnie. Ci starsi natomiast są czasem nie do zniesienia. Już kilka razy przeżyłam niezłego stracha kiedy idąc sobie do sklepu zatrzymywał się koło mnie samochód z takim delikwentem, a pan proponował mi przejażdżkę lub spotkanie. A jak odmówiłam to i tak jechał koło mnie jeszcze przez parę minut.

Jako kelnerka w moim barze spotykam mnóstwo facetów, część z nich chciało się ze mną umówić. Jeden np. zapraszał mnie na kolację już parę razy, nawet stwierdził że mogę przyjść z bratem (a on przyjdzie z koleżanką i może sie sobie spodobają ;)) Inni dają mi swoje numery telefonów i mają nadzieję że oddzwonię. Czego ja i tak nie robię, wiedząc to już w momencie pytania o telefon. Ale co tam - lepiej wziąć ich numer niż dać swój ;) Numerami zawsze przecież można handlować - więc jakby ktoś chciał to proszę o kontakt ;)

Aha, jeszcze jeden fakt dotyczący rodowitych Cypryjczyków: są niscy. I mają dziwne fryzury. I jeżdżą super sportowymi autami na które nie wiem skąd biorą pieniądze.


niedziela, 4 listopada 2007

Wiesz że jesteś na Cyprze kiedy...

...everything gets fixed “tomorrow”
...you have to turn on the hot water 30 minutes before you shower
...you have to put your shit/piss rags in the garbage next to the toilet
...you can jump off of a cliff into the Mediterranean
...you almost get hit by cars everyday crossing the street because you don’t know where they’re coming from
...the US dollar means nothing because you use Cypriot pounds
...you can come to class 15 minutes late on your cell phone but it doesn’t matter because your teacher isn’t even there yet
...you drink Frappes and love them
...stores close at 1330 and don’t reopen until 1500 except Wednesdays when the Cypriots really just need a break
...every room has a remote control AC system
...P means R and V means N
...you can still go to the beach in October
...there’s a furniture store on every block
...there’s a stray cat every 10 meters but some are dead
...the weather is always 30 degrees C and everything is always 200km away
...only have classes 3 days a week and you drink every single night
...your Cypriot friends live in villages and they have crazy hair
...Cypriot men think it’s stylish to wear capris and a wife beater
...the dean of your school drives you to the post office to pick up your packages
...you're NEVER not happy because you're in Cyprus!
...people don't understand the concept of "personal space" and they cut you in line
...you have microorganisms living in your foot ;)
...you have to tell the doctors what to do

Znalezione w necie - wrzuciłam tylko te rzeczy które sama zdążyłam już przeżyć lub zobaczyć ;)
AA, no i jeszcze jedno zdjęcie: czy u nas gdziekolwiek na peryferiach miasta znajdziemy taką alejkę?? Bo tutaj jest ich naprawdę sporo!


poniedziałek, 29 października 2007

Aaa kotki dwa...

Przed chwila prawie zasnelam na zajeciach.
Kilka razy oczy mimowolnie mi sie zamknely i w sumie to nie wiem jak to sie stalo ze udalo mi sie je otworzyc. W koncu zaprzestalam sluchania wykladowcy i zaczelam przerysowywac obrazki z teczki. Pomoglo - wytrzymalam do przerwy.
Najgorsze jednak jest to ze zaraz skonczy mi sie przerwa i bede musiala sie powstrzymywac przed zasnieciem jeszcze ponad godzine.
Dzisiaj ide spac najpozniej o 22.00. Albo i wczesniej...

niedziela, 28 października 2007

Zmiana czasu na własnej skórze

Dzisiaj wyszlam z pracy o 3:00 a w domu byłam jakoś koło 2:30. Jak to możliwe? Oczywiście dzięki zmianie czasu. "zarobioną" godzinę postanowiłam wykorzystać na napisanie notki. Zresztą i tak nie jestem zmęczona. Nie wiem jak to sie dzieje, ale przed pracą i w trakcie jestem strasznie zmęczona a kiedy wracam do domu niemalże tryskam energią i mogłabym robić tysiąc rzeczy.

Dzisiaj będzie trochę refleksji pracowych. Otóż mój bar odwiedzają wciąż ci sami ludzie. Niektórzy przychodzą sami, niektórzy parami czy grupami. Część z nich zawsze zamawia to samo - i tak jest jeden mister "Gin & Tonic", jeden delikwent pijący tylko "Carlsberg in the bottle" czy starszy pan w kapeluszu pijący tylko małe nalewane piwo (co jest zupełnie nieopłacalne cenowo skoro i tak jednej nocy wypija ich kilka). Są tacy którzy za każdym razem gdy coś zamawiają dają napiwki, są tacy którzy mają swoje zboczenia (jedna kobieta zawsze prosi o podkładkę pod piwo), czy tacy którzy spędzają cały wieczór samotnie w ciemnym kącie. Jest kobieta w dość zaawansowanej ciąży która zostaje praktycznie do końca, jest też jeden dziwak o którym będzie więcej. Już na początku mojej pracy w New Division zapytał sie mnie skąd jestem. Powiedziałam że z Polski ale chyba nie uwierzył bo kilka razy zapytał mnie czy jestem tego pewna. A ostatnio sie wypytywał czy przypadkiem nie jestem z Niemiec, na co zaprzeczyłam. Chyba jednak zapomniał o tym fakcie bo dzisiaj znowu gadał do mnie coś o Niemczech. W sumie to mało sie pomylił bo Niemcy sa przecież blisko Polski.

A własnie - jeden Grek myślał że Polskę zamieszkuje największa liczba mieszkańców biorąc pod uwagę Europę (tak odpowiedział na teście). I coś nie bardzo chciał mi wierzyć kiedy powiedziałam mu że chodzi o Niemcy - miał to sobie jeszcze sprawdzić ;)

A w ogóle to czytałam wczoraj że w Bałtyku kąpią się już tylko Morsy bo woda ma jakieś 4 - 5 stopni. W Morzu Śródziemnym kąpią się zdecydowanie nie tylko Morsi ale wszyscy turyści - bo dla samych Cypruchów woda już za zimna ;) chociaż pewnie i tak jest cieplejsza niż u nas w lato - i do tego dużo czystsza! Dlatego nie zwlekając udaję się nad morze ;)

piątek, 26 października 2007

Prawie jak w zimę

Dzisiaj udałam się do samego centrum Nikozji w celu wydania pieniędzy nie wiadomo na co. Cel został osiągnięty w 100%! Kasa się rozeszła a ja wróciłam z niczym. Ale nie o tym miała być mowa. Mowa miała być o tym, co zastałam w sklepach z ciuchami. Na dworze 30 stopni, a w sklepach zima. I to polska zima albo i rosyjska. Grube swetry, bluzki z długim rękawem, kurtki zimowe, kozaki, czapki i rękawiczki. Ja sie pytam: kiedy ci ludzie się w to ubierają, jak tu w zimę jest koło 15 stopni?? W co by się ubrali w takim razie gdyby przyszło im żyć w Polsce?? Dziwni ci Cypryjczycy. Po raz drugi pomyślałam o tym kiedy kupowałam pocztówki (no bo w końcu czuję się tu jak na wakacjach to i kartki z pozdrowieniami trzeba wysłać ;)). Znaczków pani nie miała ale powiedziała:
- Jak będzie tu pani jutro to może pani kupić znaczki na poczcie. Bo dzisiaj poczta już jest zamknięta oczywiście.
Oczywiście. Może dla niej to oczywiste że w piątkowe popołudnie o godzinie 15.00 poczta jest już zamknięta. Dla mnie to jest raczej nienormalne. Ale cóż zrobić - trzeba się przyzwyczaić do tego, że w godz. 13:30 - 15:00 sklepy są zamknięte, a w środę pracują tak jak w sobotę - czyli finisz o 13.30 i do domu.

A tak w ogóle to dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach Dance Club LATINO. Jakieś 15 dziewczyn, instruktor i 3 spóźnionych chłopców z których dwaj znają chyba wszystkie tańce. Zaczęliśmy od tańca bachata o którym usłyszałam w sumie pierwszy raz ale bardzo sympatycznie się tańczyło. A za tydzień salsa :)

czwartek, 25 października 2007

Przygodowa Agia Napa

We wtorek znowu byłam w Agia Napie, czyli miejscowości z bajecznymi plażami i wieloma atrakcjami. Już za pierwszym razem kiedy tam byłam obiecałam sobie, że następnym razem wybiorę się na "fly fish". I sie udało! Fly fish wygląda tak: Jak było? Oczywiście bosko! Pikanterii dodaje fakt że tam nie było żadnych zabezpieczeń - tylko uchwyty na ręce. Raz o mało co bym nie zleciała! A teraz oczywiście moje mięśnie są całe obolałe - ale co tam!
Kolejną nowością był obiad w meksykańskiej restauracji. Tak, tak - trzeba mi było się udać aż na Cypr żeby skosztować przysmaków tej kuchni. A także przymierzyć somblero ;)A tak w ogóle to zastanawiam sie czy mają tu polską restaurację. No bo skoro są meksykańskie, japońskie, chińskie, włoskie - to czemu ma nie być polskiej? :)

wtorek, 23 października 2007

:D

A tutaj mieszkam :):)
adres podałam wcześniej więc zapraszam ;)

View Larger Map

poniedziałek, 22 października 2007

Z ostatniej chwili

Moi współlokatorzy wymyślili sobie żebym jutro to ja ugotowała obiad. Tylko jest pewien problem: ja nie umiem gotować. No więc myślałam, myślałam, już miałam robić spagetti, a tu ciocia podpowiedziała mi placki ziemniaczane. Tak, to jest to! Co prawda nigdy ich sama nie robilam ;) ale znalazłam już przepis w internecie. Przydałby się tylko do nich jakiś sos... znalazłam kilka przepisów, tylko że nie wiem czy tutaj mają w sklepach ogórki konserwowe lub kiszone.

Może macie pod ręką jakiś przepis na sos do placków??

Ps. chociaż... jak obiad nie będzie zbyt smaczny to może nie będę musiała już więcej gotować?? :)

Po weekendzie

Tyle rzeczy powinnam opisać że aż nie wiem od czego zacząć... dlatego najlepiej będzie jak zacznę od początku, tzn. od mojej nowej pracy którą rozpoczęłam w piątkowy wieczór.
Zacznę może od tego, że klub w którym pracuję prezentuje się naprawdę fajnie, spodziewałam się czegoś raczej podrzędnego (w sumie to nie wiem czemu), zobaczyłam natomiast klub który z wyglądu ocenić mogę na 5. Postawili mnie za barem, w locie mój sąsiad o imieniu Amir (z Iranu) powiedział mi najpopularniejsze drinki oraz ich ceny i zagonił mnie do roboty czyli do ogarnięcia swojego miejsca pracy. Pierwsi ludzie zaczęli schodzić się koło 24.00. Pracy nie miałam za dużo, bo większość ludzi kierowała się do barmanów stojących z brzegu baru a ja byłam w środku. Mimo to dorobiłam się swojego własnego adoratora który podrywał mnie w przerwach kiedy to nie całował się ze swoją dziewczyną. Więc spoooko. A wtedy kiedy ja miałam przerwy w obsłudze klientów bujałam się w rytm muzyki (R'n'B) i było naprawdę sympatycznie! Przed pójściem tam miałam wątpliwości co do tego czy dobrze robię pracując tam ale teraz jestem pewna że bycie barmanką to fajna sprawa i czekam na kolejny piątek który tam spędzę ;)

W sobotę przez większość dnia się obijałam a wieczorem udałam się na mojej czerwonej rakiecie do pracy. Uzbrojona w mapę Nikozji gnałam z zawrotną prędkością do miejsca przeznaczenia czyli do New Division. Niestety - ciągle zapominam o dwóch rzeczach: po 1: że Cypr pełen jest wzniesień co wiąże się z tym, że moja droga gdziekolwiek polega na wjeżdżaniu pod górkę lub zjeżdżaniu z niej; po 2: ponieważ tutaj chyba 90% ludzi jeździ autami jazda na rowerze nie należy do najprzyjemniejszych. No ale jakoś dałam radę - droga do pracy na rowerze zajmuje mi jakieś 25 min.

Wczoraj natomiast miałam chyba jeden ze swoich szczęśliwych dni. Przynajmniej pod względem zaoszczędzonych pieniędzy. Mogłam wydać jakieś 10 - 12 funtów na taksówki do pracy i z powrotem (bo nie chciało mi się pedałować na rowerze). Okazało się jednak, że do centrum (a dokładniej - do Ambasady Polski gdzie byłam na wyborach) podwieźli mnie znajomi z Polski, do domu natomiast odwiózł mnie szef. A jeszcze między ambasadą a pracą weszłam sobie do jednej knajpki żeby coś przekąsić na szybko. Zamówiłam frytki zapiekane w serze i Redbulla, jak przyszło do płacenia to sie okazało że wszystko jest za darmo bo akurat mają otwarcie ;)

A dzisiaj... dzisiaj udałam się na moje pierwsze wagary na Cyprze bo jakoś nie chciało mi się czekać 1,5 godziny na uczelni. W zamian udałam się na zakupy. I wiecie co... przeliczając ceny ciuchów na złotówki one są drogie. Ale jak się okazuje że za jedną noc pracy mogę sobie kupić adidasy firmy NIKE albo firmowy płaszczyk na zimę - to oznacza że albo naprawdę sporo zarabiam albo nie jest tu tak drogo ;) w każdym razie już wiem na co wydam następną zarobioną kasę ;) mam też ochotę na jakieś fajne kozaczki ale nie można mieć wszystkiego naraz!

piątek, 19 października 2007

Party in da house

I po imprezie! Wczorajszego wieczoru przez nasz dom przewinęło się ok. 30 osób przeróżnych narodowości. Przybyli m.in:
  • Dwaj Hindusi, którzy jednak większość swojego życia spędzili poza Indiami (np. w Kuwejcie), jeden z nich praktycznie nie zna rodzimego języka. Studiują i pracują tutaj;
  • Oryginalni Hiszpanie - kolczyki w różnych częściach twarzy (dziewczyna), długaśne dredy i szelki (faceci) to ich znak rozpoznawczy;
  • chłopak z Jordanii który większość imprezy przesiedział sam na kanapie;
  • wszyscy mieszkańcy Erasmus House, u których byliśmy na imprezie w zeszłym tygodniu a więc: 3 wesołe Finki, zakręcona Angielka i jeszcze bardziej zwariowany Anglik, Ukrainiec studiujący w Niemczech, typowy Duńczyk (?);
  • Cypryjczyk wychowany w Anglii
  • Trójka sąsiadów zza wschodniej granicy - czyli Litwinów
  • Erasmusi z Polski
Pomimo sporej ilości osób było naprawdę spokojnie i sympatycznie. Tylko 3 osoby przedobrzyły z alkoholem (a żeby było śmiesznie - Polak i dwóch Litwinów). Najdziwniejsze jednak dla mnie jest to, że na koniec imprezy (która trwała do 4 rano) w mieszkaniu było naprawdę czysto, a na stołach zostało jeszcze sporo jedzenia i picia. Wątpię czy po jakiejkolwiek polskiej imprezie można by powiedzieć to samo ;)Ja osobiście zaprzeczałam większości stereotypów związanych z Polakami - wszyscy bowiem uważają że Polacy dużo piją i świetnie gadają po rosyjsku.
Jedynym minusem imprezy była cicho grająca muzyka - niestety nie udało nam się załatwić głośników do komputera. Następnym razem będzie lepiej (bo w to, że będzie następny raz - nie wątpię).

A przede mną "ciężki" weekend: 3 dni pod rząd w pracy a do tego w niedzielę wycieczka do Agia Napy. Nie wiem kiedy to odeśpię... a właśnie: najnowsze info: dzisiaj idę do pracy do nowego clubu. Będę.... BARMANKĄ! Co prawda nie robiłam nigdy żadnego drinka i nigdy nie chciałam pracować za barem... ale co tam ;) pójdę, przekonam się i podejmę decyzję czy chcę pracować w dwóch miejscach. Trzymajcie kciuki żebym nie stworzyła jakiejś wybuchowej mikstury ;)

środa, 17 października 2007

Dzisiaj przybyłam na uczelnię na moim nowym czerwonym rowerku. Na wycieczkę wzięłam też laptopa, żeby zwiedził sobie trochę stolicy. Droga którą pieszo pokonuję w 30 min na rowerze zajęła mi 10, a najlepsze w tym wszystkim było to, że większość czasu nie pedałowałam nawet bo zjeżdżałam z górki. Drogę powrotną zaplanowałam sobie na inną trasę - trochę dłuższą, ale bardziej równinną.

No więc siedzę sobie teraz w Cafeterii i zastanawiam się co robić - początkowo miałam czekać na zajęcia zaczynające się o 16:00, ale chyba jednak z nich zrezygnuję i będę wytrwale zgłębiać tajniki przedmiotu "European Business Environment".

Od przyszłego piątku będę uczyć sie tańców latino. W sumie od dawna juz myślalam o takim kursie w Łodzi, ale jakoś zawsze brakowało mi zapału, czasu i pieniędzy na takie przedsięwzięcie. Tutaj kurs jest za darmo, w dzień który mam wolny od zajęć - więc wszystko mi pasuje.

Pisałam już że mój brat przyjeżdża do mnie 30 października. A Przemek - 19 grudnia, na ponad 3 tygodnie! Więc będzie się działo ;)

Powoli zaczynam się przygotowywać do pisania mojej pracy licencjackiej - zaczęłam oczywiście od poznania na własnej skórze konfliktu - zwiedziłam co nieco i usłyszałam od zainteresowanych stron trochę o problemie. A ostatnio przeglądałam książki w bibliotece - tych związanych z historią Cypru i konfliktem cypryjsko - tureckim jest naprawdę sporo, więc jedyne co muszę zrobić to... przejrzeć je wszystkie, powybierać interesujące mnie rzeczy, pokserować co się da... i zacząć pisać. Drobnostka ;) założyłam sobie jak na razie że będę na to poświęcać każdą poniedziałkową przerwę między zajęciami (1,5 godz). Zobaczymy co z tego wyjdzie!

wtorek, 16 października 2007

Czerwony rower :)

Informuję Was wszem i wobec iż dzisiaj zakupiłam rower! Może nie jest najnowszy i najpiękniejszy, ale mój! Już nie będę musiała pokonywać na pieszo odcinka łączącego mój dom z uczelnią ani jeździć stopem do pracy - rowerkiem śmignę sobie wszędzie.
A mój brat (który przyjedzie 30 października) pomaluje mi go i wtedy będzie już wyglądał jak nowy.
Z innej beczki - w czwartek robimy u nas w domu imprezę. Wczoraj byliśmy u sąsiadów żeby upewnić się, że żaden nie zadzwoni na policję (na ostatniej imprezie policjanci byli wzywani 3 razy chociaż było względnie cicho), dzisiaj zaczęliśmy zapraszać ludzi. Myślę że ok. 30 osób powinno przyjść. Ja od wczoraj ściągam muzykę - większość to rytmy latino i lata 60te, tylko że mamy mały problem - nie mamy głośników oprócz tych, które są w laptopach... ale może pożyczymy ;)

A teraz kończę bo zaraz mamy kolację. Belgowie (a dokładnie Hubert) jest naszym nadwornym kucharzem i codziennie wymyśla coś innego - zapiekany makaron, spagetti i inne cuda, których nie potrafię nawet nazwać.

poniedziałek, 15 października 2007

Lol

Godzine temu kupilam ksiazke za 200 zl.
Bede jej uzywac przez jeden semestr.
Ma ponad 600 stron i 2 razy w tygodniu musze ja przytargac na uczelnie.
Bez komentarza.

sobota, 13 października 2007

Studiowanie po cypryjsku

Cypr zaskakuje mnie na każdym kroku. Ostatnio nie mogę się nadziwić tutejszej edukacji. Otóż szkoła do której uczęszczam - Intercollege Cyprus (od niedawna University of Nicosia) jest szkołą prywatną, podobnie jak moja macierzysta uczelnia w Polsce. Studiowanie wygląda tu jednak zupełnie inaczej, co szczególnie widać po zachowaniu studentów. Na samym początku zdziwiło mnie to, że wszyscy mają książki zalecane przez wykładowców. Ludzie noszą po kilka książek każdego dnia, a każda z nich ma po ok. 400 stron. Na mojej uczelni jest to coś nie do pomyślenia - jedyne książki jakie ludzie mają do książki do nauki języków, a i tak większość osób ma je pokserowane lub ich nie nosi.
Kolejna sprawa: nie dość, że ci ludzie książki mają, to jeszcze ciągle z nich korzystają, co wiem ponieważ od kilku osób chciałam jedną książkę pożyczyć i usłyszałam: Przykro mi ale nie mogę, korzystam z niej cały czas.
Ale to jeszcze nic. Kiedy w końcu udało mi się książkę pożyczyć udałam się do punktu ksero w celu zrobienia kopii (dla niewtajemniczonych: książki są tu w cenie ok. 30 funtów za sztukę, 1CYP= ok. 6,7 zł). Pan mi jednak powiedział.. że może skserować tylko 1/3 książki bo to nielegalne. I jak chcę więcej to potem muszę przyjść jeszcze dwa razy. No po prostu mnie zatkało. Wiem że to nielegalne, ale w naszym pięknym kraju z przekrętów słynących przyzwyczaiłam się już, że wszystko jest możliwe.

No ale wróćmy do edukacji. Wyposażeni w książki studenci chodzą na wykłady i do tego są naprawdę bardzo aktywni. Zadają pytania, mają swoje zdanie i nie krępują się go wyrazić - porównując to wszystko z WSSM czuję się jak na zupełnie innej planecie.
I ostatnia sprawa: wykładowcy. Nie widziałam jeszcze nikogo powyżej 60-tki (nie mówiąc już o tak skrajnych przypadkach jak prof. Iwaniec - studenci WSSM wiedzą o co chodzi). Ci z którymi ja mam zajęcia są młodzi, przyjaźnie nastawieni do studentów i prowadzą zajęcia w ciekawy sposób. Nie ma tutaj żadnych tytułów ani przepaści dzielącej studenta i wykładowcę - naprawdę przyjemnie jest być na takich zajęciach.

środa, 10 października 2007

Leniwie

Jak zawsze korzystając z internetu spędzam czas na tarasie, bo jak na razie tylko tutaj mamy zasięg sieci bezprzewodowej od sąsiada. Delektuję się ciut chłodniejszym popołudniem (zamiast ponad 30 stopni jest pewnie ze 25 a niebo przykryte jest paroma większymi chmurami, z których raczej nic nie spadnie). Czas tu inaczej płynie, tak jakoś bardziej leniwie. Wyciągam się więc na krześle, kładę laptopa na kolanach i upijam łyk chłodnej wody, której z racji na upały piję tutaj naprawdę sporo.

Powoli wdrażam się w styl tutejszego życia. Nie planuję zakupów w środowe popołudnia bo już wiem, że sklepy w ten dzień są otwarte tylko do 13:30 (ale czy ktoś mi wyjaśni dlaczego??). Nie zamierzam sie też wypuszczać na miasto w godzinach 13:00 - 15:00 bo zazwyczaj wtedy wszyscy jedzą lunch. Nie zwracam uwagi na trąbiące samochody, a na pytanie jak mam na imię odpowiadam: Katerina (bo Katarzyna nie wymówią a Kasia brzmi podobnie do "pudełka"). Znam podstawowe zwroty po grecku i w większości potrafię czytać grecki alfabet, co praktykuję na wszystkich możliwych szyldach.Tak jak kiedyś nie docierało do mnie że może być tu tak ciepło, tak teraz nie mogę uwierzyć w to, że w Polsce jest jesień, co trochę pada i jest zimno. Choć na Cypr też już przychodzi jesień... w sklepach dominują już swetry i kurtki jesienno - zimowe, w pracy niedługo będą zamykać ogródek (bo przecież zimno jest..)
W sumie to te upały zaczęły mi trochę doskwierać. O ile leżenie na plaży w taką pogodę to strzał w dziesiątkę, to już piesza wyprawa do szkoły (pół godziny w największym słońcu) już nie jest taką fajną sprawą. Możliwe jednak, że lada dzień będę mieć rower (czekam właśnie na telefon w tej sprawie) - wtedy wyprawy do szkoły będą na pewno przyjemniejsze, tym bardziej że droga którą chodzę w większej części pozbawiona jest chodnika (bo tu prawie wszyscy mają auta więc chodniki im niepotrzebne) i muszę przedzierać się przez krzaki, kamienie i piach...

A tak z ostatniej chwili: dzisiaj wydałam praktycznie cała moją dniówkę na ciuchy... a ponieważ: po 1: po przeliczeniu na złotówki dniówkę mam naprawdę sporą, po 2: wczoraj zarobiłam więcej niż normalnie... to wydałam naprawdę sporo... ale wolę o tym nie myśleć ;)

wtorek, 9 października 2007

Angielski na wyspie

Praktycznie wszyscy mieszkańcy południowej części Cypru mówią po angielsku. Młodzi czy starzy, mniej czy bardziej wykształceni - potrafią się dogadać w tym języku. Jak na razie spotkałam tylko jednego gościa który tego języka nie znał i byłam naprawdę szczerze zaskoczona. Za to w pracy jeszcze nie spotkałam się z klientem, który nie znałby języka. Niektórzy co prawda zaczynali mi składać zamówienie po grecku ale jak poprosiłam o wersję angielską to nie było z tym problemu ;)
Na mojej uczelni większość zajęć odbywa się właśnie w języku angielskim, na zajęcia na które ja uczęszczam chodzi też wielu Cypryjczyków i niektórzy naprawdę świetnie radzą sobie z językiem. Co prawda czasem zaczynają gadać z wykładowcą po grecku ;) ale tylko chwilowo ;)

poniedziałek, 8 października 2007

Agia Napa

I kolejna wycieczka zaliczona, tym razem dwudniowa. Odwiedziliśmy Agia Napę, miejscowość typowo turystyczną z przepięknymi plażami. Działo się dużo!! Pływaliśmy na bananie, na skuterze wodnym, tańczyliśmy w fontannie, kąpaliśmy się nocą w morzu, a w niedzielę płynęliśmy statkiem wzdłuż wybrzeża aż do Famagusty, czyli "miasta duchów". Zresztą sami zobaczcie:
Jedyny minus tej wycieczki jest taki, że wróciłam z katarem i teraz czuję się okropnie. Dzisiaj pół dnia spałam a i tak oczy mi się same zamykają. Ale co tam - jakieś straty muszą być :)