czwartek, 27 września 2007

Powycieczkowo - 27.09.2007

Jestem na Cyprze trzeci dzień i już odbyłam pierwszą wycieczkę, na którą wyciągnęła mnie Ola - mieszkanka Cypru od roku (niestety za kilka dni już go opuszcza:()
W każdym razem wybrałyśmy się na wycieczkę do Kyrenii, miejscowości znajdującej się w północnej części Cypru, czyli zajmowanej przez Turków. Już od momentu przekroczenia granicy czułyśmy się dziwnie, ponieważ: po 1: bardzo mało osób mówiło po angielsku, po 2: faceci zachowywali się jak wygłodniałe hieny. Naszym pierwszym zadaniem było znalezienie busa do Kyrenii. Po kilkunastu minutach poszukiwań okazało się że owym busem jest stary mercedes - limuzyna. Kierowca powiedział żebyśmy wsiadały. Więc ok, ładujemy sie na sam tył... a razem z nami do auta wchodzi 5 Turków!! Trochę się przestraszyłyśmy i nawet po drodze przypominałyśmy sobie chwyty samoobrony, jak się jednak okazało - niepotrzebnie. 4 facetów byli klientami taksówkarza, podobnie jak my, sam zaś kierowca okazał sie sympatyczny i powiedział nam parę rzeczy. Jednak prawdę mówiąc był on jednym z nielicznych facetów który zachowywał się normalnie względem dwóch blondynek...
Na miejscu zwiedziłyśmy malowniczy port, posiedziałyśmy w kawiarence, zwiedziłyśmy piękny port i muzeum znajdujące się w nim (zdjęcia w galerii), aż w końcu udałyśmy się do małej zatoczki, gdzie opalałyśmy nasze blade ciała i kąpałyśmy się w ciepłym morzu. To było coś wspaniałego! Woda miała piękny kolor i było naprawdę przyjemnie. całego uroku nie psuł nawet Turek przyglądający się nam z góry ani Turczynki, które skazane były na kąpiel oraz opalanie się w długich spodniach i bluzkach z długimi rękawami (serio!!!). najgorsze było jednak przed nami. W zatoczce pojawiło się dwóch młodych Turków, z których jeden wskoczył do wody i zaczął do nas zagadywać. Jak się okazało - poziom jego angielskiego był równie niski jak poziom jego inteligencji. Ciągle coś gadał, a my powtarzałyśmy że nie rozumiemy tureckiego. W końcu wyjął portfel i zaczął liczyć po angielsku "One, two, three, four..." i dodając do tego tureckie słowa. Chyba chciał nas kupić ;) na szczęście jakoś mu uciekłyśmy.

Podsumowując: mimo nachalności Turków wycieczka była bardzo udana, opaliłyśmy się trochę i kupiłyśmy pamiątki ;) możliwe że jeszcze tam wrócimy bo nie zobaczyłyśmy wszystkiego.

Ps. A dzisiaj jeszcze będę sie przyuczać do zawodu kelnerki i jutro rozpoczynam moją przygodę w nowej roli ;) trzymajcie kciuki żebym nic nie potłukła!!

środa, 26 września 2007

Nowe mieszkanko :)

Siedzę sobie właśnie na tarasie mojego nowego mieszkania. Obok mnie moi współlokatorzy - Belgowie w liczbie dwóch. Ponieważ na razie nie założyli nam jeszcze internetu korzystamy z sieci sąsiada, ale zasięg łapie tylko na balkonie. Więc każdy ze swoim laptopie, przy jednym stoliku (chociaż stolików u nas pod dostatkiem, na 2 tarasach mamy 3).

Prawdę mówiąc - nie spodziewałam się takich luksusów jakie mam. Przyzwyczajona do standardów łódzkich spodziewałam się raczej czegoś małego i ciasnego za dużą kasę. A co zastałam?? Ogromna kuchnia, salon, 2 ogromne tarasy, 4 pokoje, 2 łazienki. Jeden pokój jest z osobną łazienką i tak się składa że jest to mój pokój ;) co prawda w każdym pokoju są 2 łóżka ale w sumie to może być ciekawie dzielić pokój z Hiszpanką, Francuzką czy Włoszką (kto to będzie okaże się chyba jutro).
W każdym razie zrobiłam parę fotek mojego nowego gniazdka:Mój pokój. Moje łóżko to po lewej (wybrałam większe :P), na lewo okno na balkon :)A to toaletka i prywatna łazienka z kibelkiem i prysznicem :)
Nasza kuchnia z ogromnym stołem, trzema lodówkami i tysiącem szafeczek w których jest wszystko i nic ;)
No i salon z trzema wyjściami na taras.
W ogóle z tego mieszkania na dwór można wyjść tysiącami wyjść i ogólnie sama nie wiem już którym mam wychodzić, jak na razie to do żadnego nie mam klucza. Zresztą z tego co zauważyłam to tutaj zbytnio nie zamykają ani domów ani aut. A jak ktoś zgubi telefon to dzwoni do właściciela.
Dziwny kraj ten Cypr. Trawa tu prawie nie rośnie, autobusy jeżdżą jak chcą, na przystankach nie ma nawet rozkładów jazdy - to pewnie dlatego żeby ludzie sie nie denerwowali że kierowcy są niepunktualni ;)
A jutro jadę z koleżanką na wycieczkę do tureckiej części Cypru, będziemy zwiedzać zamek w Kyrenii i pływać w morzu. Czy ja już pisałam że strasznie tu gorąco?? Na szczęście teraz już nie, ale w dzień upał daje sie we znaki!!

poniedziałek, 24 września 2007

Wylot

No to... żegnaj Polsko!
We wtorek 25.09 o godzinie 10.30 samolot linii Eurocypria zabierze mnie na przygodę erasmusową. Na chwilę obecną jest mi strasznie smutno... kiedy data wyjazdu była odległa wszystko wydawało się super. Teraz jednak jest trochę inaczej - już tęsknię za wieloma osobami, wiem że będzie mi bardzo ciężko...
Nie wiem jak to będzie na miejscu... oby było dobrze... Trzymajcie kciuki!

wtorek, 11 września 2007

Może będzie a może nie...

Wyjazd już za dwa tygodnie. Z najważniejszych spraw do załatwienia pozostało mi podpisanie umowy oraz oddanie ostatnich dokumentów, wszystko muszę załatwić na uczelni na ok. tydzień przed wyjazdem. Wymyśliłam sobie że zrobię to jutro. Jeszcze w tamtym tygodniu napisałam maila do koordynatorki programu Erasmus z pytaniami, jednak nie odpisała. Dzisiaj postanowiłam więc zadzwonić. I co?
Okazało się że pani nie ma na uczelni. Że w sobotę ma ślub i do tej chwili pewnie jej nie będzie, a w przyszłym tygodniu to już raczej na pewno.
No więc się wkurzyłam po raz pierwszy. Bo po co kazała mi przyjechać na tydzień przed wyjazdem, skoro wiedziała że ma wtedy ślub i jej nie będzie?? No ale ok. Postanowiłam znaleźć osobę, która się może tym zajmie. Pani z dziekanatu poradziła mi rektorat. Najpierw przez kilkanaście minut nikt nie odbierał. A kiedy pani raczyła w końcu podnieść słuchawkę usłyszałam żebym zadzwoniła jutro. Jutro może będzie pani W-R i ona może będzie mogła się tym zająć.
No świetnie!! Gorzej tylko jak się okaże że jej nie będzie lub każe mi czekać na koordynatorkę...
Wrrrrr

środa, 5 września 2007

Łamigłówka

Która mapa pokazuje dzisiejszą pogodę w Radomsku, a która w stolicy Cypru - Nikozji?
Szczególnie interesująco wygląda porównanie odczuwalnej temperatury... brrrrrrrr