Moje Erasmusowe wspomnienia są zaklęte nie tylko w zdjęciach.
To także...
muzyka. Różne piosenki kojarzą mi się z różnymi momentami bądź osobami.
-
Rise up... pierwszy raz tę piosenkę usłyszałam podczas pierwszej imprezy integracyjnej w klubie Versus. I od tamtej pory przewijała się ona przez moje Erasmusowe życie.
-
Bleeding love. Leciała non stop w radiu podczas naszej
wycieczki do Polis. A wracając z Polis zastanawiałam się z
Hilmim, jakie dokładnie są to słowa. Początkowo wydawało się nam że to "breathing love". Nooo prawie ;)
-
Apologize. Też kojarzy mi się z Hilmim. leciała często w radiu jak jeździliśmy po Nikozji. A że on był mało internetowy to ściągnęłam i mu wysłałam.
-
We gonna feel it. I znowu Hilmi i radio w aucie. Tą piosenkę nawet miałam ustawioną jako dzwonek na Cyprze ;)
-
American Pie. Piosenka
Liny. Słuchała jej chyba milion razy dziennie. Wtedy już miałam jej dosyć, ale teraz słucham z przyjemnością ;)
-
Summer of 69. Usłyszałam ją już jakoś pod koniec mojego pobytu na Cyprze,
w moim barze. Wsłuchując się wtedy w słowa "Those were the best days of my life..." prawie się popłakałam.
-
John Legend. W sumie to jego piosenki towarzyszyły mi dosłownie w ostatnich godzinach mojego pobytu na Cyprze. Czekając na przesiadkę w Wiedniu szukałam kolejnych piosenek tego wokalisty i wspominałam minione chwile...
-
Reamonn. W aucie Kostasa, mojego kolegi z pracy, zawsze była płyta Reamonn. I leciała podczas
każdej naszej wycieczki, w drodze powrotnej, kiedy za oknem było już ciemno, a my drzemaliśmy zmęczeni całym dniem łażenia.
zapach.jeśli chodzi o perfumy, to
Christina Aquilera. Kupiłam je tuż po
moim występie w reklamie euro na Cyprze. Kilka miesięcy temu przechodziłam koło stoiska z perfumami i je powąchałam... i nagle wszystkie wspomnienia powróciły, tak jakby ktoś puścił mi nagle film z setkami zdjęć...
sklepy.Z Cyprem kojarzy mi się przede wszystkim
Bershka. W sumie tam odwiedziłam ten sklep po raz pierwszy. I polubiłam.
filmy.Moje Wielkie Greckie Wesele. oglądałam go już dużo wcześniej, ale na Cyprze nabrał nowego znaczenia - bo żyjąc wśród greckiej społeczności niektóre sceny nabrały nowego znaczenia ;)
kawa.Frappe. czyli kawa mrożona. Za każdym razem kiedy ją popijam, mam przed oczami uczelnianą kafeterię, półlitrowe kubki po coca-coli, dwie słomki i panią która już wiedziała, że lubię 'sweet'.
słowa.A dokładniej może akcent. Z Erasmusem zawsze chyba kojarzyć mi się będzie francuski akcent, który w większości przypadków osób francuskojęzycznych jest nie do zabicia.
Moi Belgowie,
Jean-Marie czy
Jeremy są tego najlepszym przykładem.
Nie można zapomnieć także o greckojęzycznej wymianie angielskiego (nie wiem czy to poprawnie ale mam nadzieję że rozumiecie ;)).
Ach, te wspomnienia... ciągle żywe, mimo że od mojego powrotu minęło już 1,5 roku, a od wyjazdu - prawie 2 lata...