środa, 28 maja 2008

Promotor - równy gość ;)

Kilka dni temu dodałam do znajomych na naszej klasie mojego promotora pracy licencjackiej. A po weekendzie wrzuciłam zdjęcie z Wrocławia - to z bańkami.

Wczoraj natomiast byłam u promotora z przedostatnią dawką mojego pisania - oddałam mu wszystko oprócz zakończenia i aneksów. Co prawda wcześniej powiedziałam że na wtorek będzie już całość, ale nie dałam już rady. Mówię, że oddam to wszystko w niedzielę, kiedy on znów będzie na uczelni. A on na to:

- Trzeba było pisać a nie bańki puszczać :)

Na wypadek gdyby oprócz przeglądania moich zdjęć wpadał również na mojego bloga - pozdrawiam serdecznie ;)

A tak szczerze to fajny z niego człowiek, szkoda że nie dane mi było mieć z nim zajęć. Ciągle zabiegany, ale szybciutko uwija się z materiałami które mu przynoszę, szybko odpisuje na maile stosując uśmiechnięte buźki ":)" i nie zawraca głowy seminariami.

No nic, zabieram się za kończenie pracy, a nie będę bloga pisać :)


poniedziałek, 19 maja 2008

είναι εντάξει

είναι εντάξει, (einai entaksi) co oznacza: jest ok! A może nawet trochę lepiej niż ok :) A z czym? Z moją pracą licencjacką!!!

Po 1: Mój promotor poinformował mnie w zeszłym tygodniu, że jakoś koło września planuje wydać publikację dotyczącą Turcji. I chce tam umieścić moją pracę! Będę musiała tylko zawrzeć najważniejsze informacje na ok. 20 stronach. Przy okazji powiedział że to co do tej pory przeczytał jest napisane bardzo starannie i oprócz drobnych błędów technicznych praca jest bardzo dobra (i jak sam stwierdził - nie było to wazeliniarstwo). Kurcze no, nawet się nie spodziewałam że moje "wypociny" będą mogły być dostępne dla szerszego grona ludzi!! :)

Po 2: W przyszły poniedziałek zamierzam już oddać do sprawdzenia ostatni rozdział, a także całą resztę: czyli wstęp (już trochę mam), zakończenie, stronę tytułową (już gotowa:)), spis treści (robi się), bibliografię (jak do tej pory wyszło mi 20 monografii, 6 artykułów naukowych, 5 pozycji publicystycznych, 3 dokumenty i 14 stron internetowych), listy załączników itp. W tym ostatnim rozdziale zostało mi do napisania 1,5 podrozdziału, czyli same najświeższe informacje z lat 2006 - 2008. Zaraz się zabieram za pisanie!

Po 3: Obrona będzie pewnie koło 16 czerwca, ale dokładny termin będę znała jak to wszystko pooddaję. W każdym razie - coraz bliżej!!

Wyszłam dzisiaj z uczelni wcześniej bo już nie mogłam ze zmeczenia usiedzieć na wykładach, ale teraz wstąpił we mnie power i zamierzam siedzieć i pisać, pisać, pisać! I kto by pomyślał że jeszcze nie tak dawno nie było widać końca tej mojej pisaniny a teraz już tylko parę stron dzieli mnie od ostatecznego drukowania! :)

środa, 7 maja 2008

Korki

Będąc na Cyprze i jeżdżąc cypryjską komunikacją miejską obiecywałam sobie że już nigdy, przenigdy nie będę narzekała na autobusy czy tramwaje w Łodzi.
Przypomnę że w Nikozji rozkład jazdy autobusów zawierał tylko godzinę wyjazdu z pierwszego i ostatniego przystanku, czyli będąc gdzieś pośrodku nie było wiadomo o której autobus przyjedzie. Poza tym kierowcy nie zatrzymywali sie na przystankach, no chyba że ktoś krzyczał "Stasi parakalo". Przystanków zresztą często nie było i czekając na autobus trzeba było wyczuć gdzie się może zatrzymać. Itd...
W każdym razie już kilka dni po powrocie do Łodzi zaczęłam przeklinać łódzką komunikacją. W głównym stopniu jest to spowodowane wszechobecnymi remontami, które utrudniają niewyobrażalnie normalne poruszanie się po mieście. Ale wczorajszy dzień przebił wszystko!!
Jechałam do pracy. Autobusem to jakieś 10 - 15 min, w zależności od natężenia ruchu. Jak się jednak okazało, rondo które mijam po drodze do pracy (Rondo Lotników Lwowskich) jest częściowo zamknięte z powodu remontu torów tramwajowych. I korek był tak tragiczny, że przez 10 min nie przejechaliśmy nawet odcinka jednego przystanku! Po prawie półgodzinie spędzonej w autobusie postanowiłam wysiąść i do ronda dojść na pieszo. "Wyprzedziłam" w ten sposób chyba z 10 autobusów. Dopiero za rondem wsiadłam w autobus (który na moim przystanku koło domu był pół godziny przed tym do którego ja wsiadłam) i dojechałam do pracy, spóźniona prawie pół godziny. Nie muszę chyba dodawać, że wprost nie cierpię się spóźniać, szczególnie do pracy?

A teraz właśnie opracowuję nową trasę dojazdu, która pominie to felerne rondo. Chociaż najlepszym środkiem komunikacji byłby chyba rower. Tylko skąd ja go wezmę??