Wyjazd już za dwa tygodnie. Z najważniejszych spraw do załatwienia pozostało mi podpisanie umowy oraz oddanie ostatnich dokumentów, wszystko muszę załatwić na uczelni na ok. tydzień przed wyjazdem. Wymyśliłam sobie że zrobię to jutro. Jeszcze w tamtym tygodniu napisałam maila do koordynatorki programu Erasmus z pytaniami, jednak nie odpisała. Dzisiaj postanowiłam więc zadzwonić. I co?
Okazało się że pani nie ma na uczelni. Że w sobotę ma ślub i do tej chwili pewnie jej nie będzie, a w przyszłym tygodniu to już raczej na pewno.
No więc się wkurzyłam po raz pierwszy. Bo po co kazała mi przyjechać na tydzień przed wyjazdem, skoro wiedziała że ma wtedy ślub i jej nie będzie?? No ale ok. Postanowiłam znaleźć osobę, która się może tym zajmie. Pani z dziekanatu poradziła mi rektorat. Najpierw przez kilkanaście minut nikt nie odbierał. A kiedy pani raczyła w końcu podnieść słuchawkę usłyszałam żebym zadzwoniła jutro. Jutro może będzie pani W-R i ona może będzie mogła się tym zająć.
No świetnie!! Gorzej tylko jak się okaże że jej nie będzie lub każe mi czekać na koordynatorkę...
Wrrrrr
Okazało się że pani nie ma na uczelni. Że w sobotę ma ślub i do tej chwili pewnie jej nie będzie, a w przyszłym tygodniu to już raczej na pewno.
No więc się wkurzyłam po raz pierwszy. Bo po co kazała mi przyjechać na tydzień przed wyjazdem, skoro wiedziała że ma wtedy ślub i jej nie będzie?? No ale ok. Postanowiłam znaleźć osobę, która się może tym zajmie. Pani z dziekanatu poradziła mi rektorat. Najpierw przez kilkanaście minut nikt nie odbierał. A kiedy pani raczyła w końcu podnieść słuchawkę usłyszałam żebym zadzwoniła jutro. Jutro może będzie pani W-R i ona może będzie mogła się tym zająć.
No świetnie!! Gorzej tylko jak się okaże że jej nie będzie lub każe mi czekać na koordynatorkę...
Wrrrrr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz