- Dwaj Hindusi, którzy jednak większość swojego życia spędzili poza Indiami (np. w Kuwejcie), jeden z nich praktycznie nie zna rodzimego języka. Studiują i pracują tutaj;
- Oryginalni Hiszpanie - kolczyki w różnych częściach twarzy (dziewczyna), długaśne dredy i szelki (faceci) to ich znak rozpoznawczy;
- chłopak z Jordanii który większość imprezy przesiedział sam na kanapie;
- wszyscy mieszkańcy Erasmus House, u których byliśmy na imprezie w zeszłym tygodniu a więc: 3 wesołe Finki, zakręcona Angielka i jeszcze bardziej zwariowany Anglik, Ukrainiec studiujący w Niemczech, typowy Duńczyk (?);
- Cypryjczyk wychowany w Anglii
- Trójka sąsiadów zza wschodniej granicy - czyli Litwinów
- Erasmusi z Polski
Pomimo sporej ilości osób było naprawdę spokojnie i sympatycznie. Tylko 3 osoby przedobrzyły z alkoholem (a żeby było śmiesznie - Polak i dwóch Litwinów). Najdziwniejsze jednak dla mnie jest to, że na koniec imprezy (która trwała do 4 rano) w mieszkaniu było naprawdę czysto, a na stołach zostało jeszcze sporo jedzenia i picia. Wątpię czy po jakiejkolwiek polskiej imprezie można by powiedzieć to samo ;)Ja osobiście zaprzeczałam większości stereotypów związanych z Polakami - wszyscy bowiem uważają że Polacy dużo piją i świetnie gadają po rosyjsku.
Jedynym minusem imprezy była cicho grająca muzyka - niestety nie udało nam się załatwić głośników do komputera. Następnym razem będzie lepiej (bo w to, że będzie następny raz - nie wątpię).
A przede mną "ciężki" weekend: 3 dni pod rząd w pracy a do tego w niedzielę wycieczka do Agia Napy. Nie wiem kiedy to odeśpię... a właśnie: najnowsze info: dzisiaj idę do pracy do nowego clubu. Będę.... BARMANKĄ! Co prawda nie robiłam nigdy żadnego drinka i nigdy nie chciałam pracować za barem... ale co tam ;) pójdę, przekonam się i podejmę decyzję czy chcę pracować w dwóch miejscach. Trzymajcie kciuki żebym nie stworzyła jakiejś wybuchowej mikstury ;)
Jedynym minusem imprezy była cicho grająca muzyka - niestety nie udało nam się załatwić głośników do komputera. Następnym razem będzie lepiej (bo w to, że będzie następny raz - nie wątpię).
A przede mną "ciężki" weekend: 3 dni pod rząd w pracy a do tego w niedzielę wycieczka do Agia Napy. Nie wiem kiedy to odeśpię... a właśnie: najnowsze info: dzisiaj idę do pracy do nowego clubu. Będę.... BARMANKĄ! Co prawda nie robiłam nigdy żadnego drinka i nigdy nie chciałam pracować za barem... ale co tam ;) pójdę, przekonam się i podejmę decyzję czy chcę pracować w dwóch miejscach. Trzymajcie kciuki żebym nie stworzyła jakiejś wybuchowej mikstury ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz