czwartek, 10 stycznia 2008

Studiowanie po cypryjsku - część II ale pewnie nie ostatnia ;)

Na samym początku pobytu na Cyprze pisałam na temat nauki na wyspie. Po kilku miesiącach, w ostatnim dniu zajęć i tuż przed egzaminami, wypadałoby to jakoś zweryfikować.
Przez cały semestr miałam tylko 5 przedmiotów. Ale nie z racji na Erasmusa - większość ludzi ma właśnie taką liczbę kursów w semestrze. Ja wybrałam:
- Business communication: coś całkowicie niezwiązane z moim kierunkiem studiów, ale na pewno mi się przyda. Po 1: "liznęłam" trochę Business English, po 2: nauczyłam się pisać różne firmowe pisma.
- European Business Environment: do tej pory nie wiem o czym to było. To wina prowadzącego, który był nudniejszy nawet od M. Wiktorowskiego. Jego ton głosu potrafił uśpić mnie po 10 minutach, a miałam z nim 3 godziny zajęć pod rząd!!
- International organisations: jak mówi temat zajęć, powinnam uczyć się o organizacjach międzynarodowych. Ale ponieważ to są zajęcia z Faridem, to tak prosto być nie mogło. Cały semestr słuchaliśmy o ONZ, ale tak naprawdę to wiele się nie dowiedziałam - trudno to zrobić, jeśli wykładowca jest typem filozofa...
- European Union - Middle East Relations: już na pierwszych zajęciach Farid powiedział nam, że ponieważ UE nie ma polityki zagranicznej, nie może być mowy o stosunkach UE - Middle East... dlatego też zajęcia będą tylko o Middle East. No i wyobraźcie sobie 3 Polski i jedną Finkę słuchającą o konfliktach na Środkowym Wschodzie, o których nigdy wcześniej nie miały pojęcia... a wykładowca im tego nie ułatwia, przeskakując z tematu na temat i z przeszłości na teraźniejszość... (aha - byłam na spotkaniu z Cypryjską Minister ds. zagranicznych i wiecie o czym mówiła? Właśnie o stosunkach UE z Middle East :P)
- European Social Policies: zajęcia w czwartkowe wieczory z młodziutką panią doktor. Pierwsze 30 minut zajęć to rozmowy Christiny ze studentami. Po grecku, bo 90% ludzi z tych zajęć to właśnie Cypryjczycy. Następnie właściwe zajęcia - prezentacje studentów, rozdanie notatek z zajęć, omówienie. I przerwa. Wszyscy idą razem do Cafeterii, razem z Christiną. Tam mija nam 30 - 40 min, na piciu kawy, rozmowach, grach w karty. Wracamy na zajęcia, ale czekamy na spóźnialskich. Po przerwie - dyskusja, w której udział biorą zazwyczaj dwie osoby siedzące po przeciwległych końcach sali. Ja siedzę pośrodku i tylko ruszam głową w prawo i w lewo. Czasem chciałabym coś powiedzieć ale chłopcy dyskutują tak żywo, że nie dają nikomu dojść do głosu (a wiedzieć musicie, że Cypryjczycy jak już rozmawiają, to bardzo głośno, używając całego ciała). W każdym razie te zajęcia mile wspominam - zobaczymy jak będzie po egzaminie ;)

W październiku pisałam o książkach noszonych przez studentów (które tak przy okazji szybko zniknęły ;)) i aktywności ludzi. Szybko się jednak przekonałam, że cypryjska, czy może raczej śródziemnomorska natura, siedzi utkwiona bardzo głęboko w każdym mieszkańcu wyspy. Mało które zajęcia zaczynały się o czasie - nawet jeśli nauczyciel przychodził punkualnie (co często się nie zdarzało) to i tak kilkanaście pierwszych minut czekał na dochodzących studentów (rekordziści potrafili przyjść po pół godzinie - 40 minutach - pozdrowienia dla Yiannisa ;)). Ale takie spóźnienie i tak mało na kim robi tutaj wrażenie - nikt nie robi wyrzutów, nie pyta skąd to spóźnienie czy nie prosi o przyjście na czas następnym razem. Po prostu luz :) (tu należy zauważyć że sama na początku przychodziłam punktualnie lub przed czasem a teraz... teraz wiem że mogę się spóźnić i nic sie nie stanie ;))
Kolejną rzeczą są terminy. Do napisania miałam 4 eseje. Pierwszy oddałam w terminie, ale tylko z grupką kilku osób. Termin drugiego był na ostatnich zajęciach przed świętami. Ale wtedy nie oddał go nikt chyba, wszyscy zrobili to dzisiaj, więc i ja. Termin trzeciego eseju był na poniedziałek 7 stycznia z ostatecznym terminem na 14, przedłużonym ostatnio do 21 (z czego ja skorzystam :P). Czwarty esej.... był jakoś na początek grudnia, ale przez wypadek wykładowcy (który na naszych zajęciach spadł z ławki i złamał sobie żebra!!!) a potem jego roztargnienie a nasze przekręty - został skasowany. Ojj, a ja się na początku tak stresowałam tymi esejami ;)

Teraz przede mną egzaminy. Terminy są ustalane odgórnie, więc wygląda to w moim przypadku wprost niesamowicie: poniedziałek, wtorek, środa, piątek i poniedziałek - i jestem wolna. 4 z 5 egzaminów wiążą się z napisaniem 2 - 3 krótkich esejów w trakcie 2 godzin. Żadne tam odpowiedzi w punktach - ma być wstęp, rozwinięcie i wnioski. Jeszcze nie wiem jak to przetrwam, tym bardziej że Cypr mnie strasznie, ale to strasznie rozleniwił. Ale chyba będzie dobrze - przecież jestem tutaj na Erasmusie, Erasmusi nie mogą mieć ciężko ;) Poza tym... blond włosy przynajmniej na jednego wykładowcę działają pozytywnie - a że mam z nim 2 zajęcia to nie jest tak źle ;)

W każdym razie: wchłonęłam te wszystkie różnice, zaakceptowałam je i chyba nawet się przyzwyczaiłam ;) Rzeczy, które w Polsce doprowadziłyby mnie raczej do szału, tutaj przyjęłam z uśmiechem. Bo to Cypr przecież! :)

7 komentarzy:

  1. Oj Erasmusi tez moga miec ciezko :) Ale ja i tak powiem, ze jak dla mnie - warto bylo :) Chce jeszcze raz! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hey, it's Yiannis, when you look up the word "late" in the dictionary, there is my photo there and my phone number for further info...... :P I really am a champion.... very proud...very! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie wiem co napisać ;P Może po prostu powodzenia na egzaminach :) Ja właśnie zakuwam mikroekonomie :/ A przedemną jeszcze od groma nauki, w przyszłym tygodniu 6 kolosów i prezentacja z Niemca ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ainka - nooo, okaże się ;) w sumie to ze względu na profil mojej uczelni Erasmusi są tylko jednymi z wielu międzynarodowych studentów. Ale będzie dobrze - wierzę w to! I też bym chciała jeszcze raz, chociaż jeszcze nie skończyłam ;)

    Yiannis - no cóż ja ci mogę napisać panie spóźnialski :):) ja też jestem z Ciebie dumna ;)

    Mi-susurro - oo to widzę że przyszły tydzień masz bardziej zajęty ode mnie ;) taak, uczmy się! Ja dzisiaj cały dzień zmarnowałam leń mnie ogarnął niemiłosierny!! Ale jutro... jutro cały dzień sie uczę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie teraz złapał potworny leń i mam już dość, od 8:00 przerobiłam wszystko do logiki i mikro, a teraz mam dość. Na jutro szykuje się niemiecki koło + prezentacja, a niedziela to angielski :/ Informatykę na szczęście przerobiłam wczoraj ;) Więc potem w tygodniu już tylko będę sobie powtarzać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatni tydzień przed BN. Wszyscy wykładowcy nam wtedy zrobili zalki. Masakra. Ciągle niewyspany. Piłem więcej kawy niż jadłem. Nadal nie wiem czy wszystko zaliczyłem. Dostałem na razie ocenę z jednego przedmiotu (10/20 więc zaliczyłem!). A teraz stażyk. Jako erasmus na studiach professionnel nie mam wcale łatwiej. Ale amerykański uśmiech i słowiańska gęba robią swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach to studenckie życie! :)
    http://img212.imageshack.us/img212/3861/tapeten3hy3.jpg

    OdpowiedzUsuń