poniedziałek, 14 stycznia 2008

3, 2, 1: Sesja :)

Nie wierzyłam że doczekam tego czasu. A tu proszę: zleciał gorący wrzesień i październik, ciepły listopad, słoneczny grudzień, minęły Święta, zaczął się Nowy Rok i mamy to, co studenci lubią najbardziej: sesja. Tegoroczna sesja jest dla mnie szczególna. I nie tylko dlatego, że mam do zaliczenia tylko 5 przedmiotów, nie dlatego że ani razu nie muszę założyć białej bluzki i czarnych spodni/ spódniczki, nawet nie dlatego że wszystkie przedmioty zaliczam po angielsku. Ta sesja jest szczególna... bo mam takiego lenia jak jeszcze nigdy w życiu!
Powinnam siedzieć w książkach co najmniej od piątku bez przerwy. Tymczasem piątek zleciał mi na totalnym obijaniu. W sobotę na naukę poświęciłam może 1,5 godz. Wczoraj obudziłam sie o 15 (!!!!!!!) chociaż budzik nastawiony miałam na 11.00. I chociaż czas na naukę skrócił mi sie niemiłosiernie to i tak większość czasu miałam "przerwę" - a to na jedzenie, a to na dzikowisko, a to na nic-nie-robienie. Za to postanowiłam się położyć spać wcześniej, pierwszy raz od ponad 3 tygodni tuż po północy. Ale co z tego skoro przez 1,5 godziny przewracałam się z boku na bok myśląc o wszystkim tylko nie o czekającym mnie rano egzaminie?
Na szczęście pierwszy egzamin z Business communication poszedł mi całkiem nieźle - w sumie to chyba był najłatwiejszy z wszystkich które tu mam. Wróciwszy do domu miałam plan od razu usiąść do nauki... ale jak tu się uczyć jak za oknem ok 20 stopni i piękne bezchmurne niebo? Postanowiłam to oczywiście wykorzystać i spędziłam ze dwie godzinki z komputerem na tarasie, rozmyślając o mojej przyszłości. A potem... potem to rozmawiałam na gg i skypie ze starym znajomym, jadłam budyń, a w przerwach robiłam notatki na jutrzejszy egzamin.
Ale wiecie co? Nie zdawałam sobie z tego wcześniej sprawy, ale teraz to zauważyłam: mój angielski naprawdę się poprawił. Kiedy przygotowywałam się do midtermów i czytałam różne cudaczne artykuły czy fragmenty książek, dużej ilości bardziej "specjalistycznych" słówek po prostu nie rozumiałam. A teraz.. może nie jestem geniuszem, ale jest mi duuużo łatwiej! Co nie zmienia faktu, że żeby zaliczyć jutrzejszy egzamin muszę poświęcić jeszcze sporo czasu na dojście do władzy Nassera w Egipcie czy irańskie dążenia do posiadania broni atomowej. Wypadałoby jeszcze powtórzyć konflikt israelsko - palestyński, rewolucję w Iranie i inne takie ale chyba już nie dam rady - mój leń mnie przewyższa ;)
No nic, trzymajcie kciuki czy co tam macie pod ręką. A ja idę spać - dobrze że egzamin na 16.00 to będę miała jutro prawie cały dzień na naukę. No chyba że znowu wstanę o 15.00 :P

1 komentarz:

  1. Mnie ogarnął leń dziś :/ Nic mi się nie chce, a jutro 3 kolosy ;/ heh...

    OdpowiedzUsuń