środa, 25 czerwca 2008

Obozowo

Za chwilę zrzucę spódniczkę i buty na obcasie w których dzisiaj załatwiałam różne sprawy na mieście i wskoczę w moro i glany. A to oznacza nic innego jak wyjazd na obóz. Kto by pomyślał, że to dopiero mój 6 obóz harcerski… pierwszy raz pojechałam na taki jak już byłam drużynową, wcześniej moi rodzice nie chcieli mnie na nie puszczać (jak twierdzili – na takim obozie chodziłabym głodna i brudna) argumentując to brakiem dofinansowań. Od momentu objęcia funkcji drużynowej rodzice nie mieli już jednak nic do gadania (tym bardziej że sami wyrazili zgodę na to, żebym zajęła się drużyną).
No więc się zaczęło – corocznie prawie miesiąc wakacji spędzałam w lesie, z dala od komputera, Internetu, telewizora i innej cywilizacji, za to w bliskim kontakcie z leśną zwierzyną (komarami, robalami, jaszczurkami) i najdroższymi mi ludźmi. Dużo osób zastanawia się pewnie, co my na takich obozach robimy. No więc troszkę Wam napiszę…

Tuż po przyjeździe zabieramy się za budowanie naszego podobozu. Śpimy w namiotach (które zazwyczaj już stoją dzięki osobom które przyjeżdżają wcześniej – kwaterce), na pryczach, czyli łóżkach zrobionych przez nas własnoręcznie z drewna, wyplecionych sznurkiem. Na budowie łóżek schodzi nam zazwyczaj pierwszy dzień. Starsi pomagają trochę młodszym, szczególnie tym którzy są na obozie pierwszy raz. Taka budowa pryczy zaczyna się zaplanowaniem jej wyglądu (zazwyczaj są dwupiętrowe), wybraniem odpowiednich żerdzi (muszą być odpowiednio długie i grube), wykopaniem dołków, wbiciem „nóg”, przybiciem poprzeczek i wyplataniem. Tak samo robimy półki.
Jak już każdy ma gdzie spać bierzemy się za budowę pozostałych rzeczy – bramy wejściowej, ogrodzenia, komendy (czyli miejsca spania kadry. W 2006 komenda była na wysokości , wchodziło się po drabinie. Na początku zamiast chodzić – czołgałam się :)), placu apelowego (czyli miejsca dookoła którego mamy poranne apele, z masztem na flagę pośrodku) oraz innych ozdobnych elementów. Na kwaterce (czyli budowaniu) schodzi nam 2-3 dni. Realizację programu obozowego zaczynamy po uroczystym apelu rozpoczynającym.
Co roku nasze obozy mają inną myśl przewodnią – stylizację. W latach poprzednich stylizacja dotyczyła m.in. czasów komunistycznych, starożytnej Grecji i Rzymu, Robin Hooda, Dalekiego Wschodu. W tym roku będziemy natomiast piratami. Na czym taka stylizacja polega? Każdy z nas ma strój stylizacyjny, przygotowujemy zajęcia związane z tym tematem (podczas poznawania kultury Japonii i Chin jedliśmy pałeczkami, uczyliśmy się origami, parzyliśmy herbatę, tworzyliśmy mandale itp.), poza tym budujemy również elementy stylizacyjne na terenie naszego podobozu (np. kiedy mieliśmy stylizację na wieś do naszego podobozu wchodziło się przez stodołę, nad namiotem kadry był najprawdziwszy wiatrak, a obok niego – studnia).
Oprócz zajęć programowych związanych ze stylizacją przygotowywujemy także inne zajęcia, typowo harcerskie (pierwsza pomoc, terenoznawstwo), organizujemy wycieczki (jedno- bądź dwudniowe, w zależności od atrakcji w okolicy), robimy ogniska i dobrze się bawimy. Nie potrzebujemy do pomocy żadnego biura turystycznego – sami wszystko załatwiamy, od miejsca zakwaterowania (zazwyczaj są to stanice harcerskie), poprzez kwestie związane z dojazdem, ubezpieczeniem i całym programem. Kadrę stanowią młodzi ludzie, nieznacznie starsi od uczestników. Naszym atutem jest to, że znamy praktycznie wszystkich ludzi którzy z nami jadą. Oni i ich rodzice ufają nam, my ufamy im. Nie ma picia alkoholu czy innych używek, ani wybryków ludzi – no chyba że za taki uznamy poranną wyprawę do Mc’Donaldsa po hamburgery ;)
Z jednej strony panuje luz, bo wszyscy się znają i nikt się nie wywyższa, wszystko można przedyskutować i zrobić tak, żeby było dobrze. Z drugiej strony – panuje dyscyplina i wszyscy się słuchają. Bunt jak do tej pory zdarzył nam się tylko raz – miała być gra nocna ale ludzie nie chcieli na nią iść, wszyscy weszli do jednego namiotu, zamknęli się i nie wyszli na gwizdek zbiórki. Potem spali w jednym namiocie ;)
Każdy obóz jest inny, na każdym panuje niepowtarzalna atmosfera. Każdy ma swoje powiedzonka, swoje „gwiazdy” i niezapomniane momenty. Każdy jest wspominany przez następne lata przez jego uczestników. Są takie obozy, które miały miejsce na długo zanim zostałam harcerką, ale wiem o nich sporo – dzięki wspomnieniom innych.
Kiedy obóz dobiega końca nadchodzi czas na sprzątanie. Wszystko to, co na początku stawiamy, trzeba rozebrać i pozostawić miejsce takim, jakim było zanim się pojawiliśmy. Chociaż np. w zeszłym roku wszystko zostało po staremu – a to dlatego, że poprosili nas o to gospodarze stanicy. Teraz już niewiele środowisk śpi na pryczach i tworzy zdobnictwo obozowe, dlatego nasze obozy corocznie są odwiedzane przez setki gości – zarówno harcerzy, jak i lokalne władze, a nawet telewizję ;) inne dzieciaki są zawsze zachwycone i pytają się swoich drużynowych, czy oni „też będą mogli zbudować sobie takie łóżka”.

To ja lecę się przebierać i pakować. Do usłyszenia po powrocie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz