wtorek, 1 lipca 2008

Niech się dzieje wola nieba... obrona

No to jadę się bronić. Z całą rodziną prawie. Miała być tylko mama, ale że boi się jeździć po Łodzi w godzinach szczytu, to i tata ostatecznie jedzie. Brat zostaje, bo ktoś przecież musi pracować ;)

Moja nauka do obrony wyglądała marnie. Zaczęłam się uczyć na obozie. Kto był kiedyś na obozie, lub gdziekolwiek na wyjeździe ze znajomymi wie, jakie to trudne. Pełno ludzi, pełno ciekawych rzeczy do roboty i cała teczka notatek. No ale jakoś dałam radę. Nawet dziewczynki z Bursztynowej, w wieku 10 – 13 lat się ze mną uczyły. Tłumaczyłam im etapy integracji gospodarczej na przykładzie obozu harcerskiego. Da się ;) Aha, dziewczyny stwierdziły że nie idą na studia bo trzeba pisać pracę (i to nawet nie jedną!!) i uczyć się w wakacje ;) Przy okazji odkryłam, że większość ludzi nie ma zielonego pojęcia na temat Unii Europejskiej. Nawet licealiści nie wiedzieli dokładnie ile jest państw w UE...
Potem miałam uczyć się calutką drogę w pociągu z Olsztyna do Radomska. Ostatecznie przeczytałam calutką książkę (zupełnie niezwiązaną z pracą, oczywiście) i przez pół godziny wpatrywałam się w pierwszą stronę notatek. I myślałam nie wiem o czym, ale na pewno nie o obronie. W każdym razie – uczyć miałam się dziś. Ale od rana zajęłam się stroną szczepu. Potem pogaduchy na gg. Potem obiad u babci. Potem wyprawa do biblioteki i po zdjęcia (ojjj, to była historia… zaraz napiszę). Potem małe porządki w domu. Potem rodzice wrócili z wczasów, więc powitania, opowieści, planowanie wyjazdu. Potem czas na Internet. No i na szarym końcu – nauka… no zobaczymy jak to będzie.

A co do historii ze zdjęciami – ojj, już nie pamiętam kiedy tak się zdenerwowałam! W zeszły wtorek poszłam do fotografa w celu zrobienia zdjęcia do dyplomu. Właściwie to chciałam wywołać to, które już miałam, ale fotograf stwierdził że zrobi mi nowe. Zgodziłam się. Zrobił kilka, wybraliśmy najlepsze, poprosiłam żeby było czarno – białe. A on na to że niestety zapomniał jak to zrobić (facet prowadzi zakład z synem, syn obecnie przebywa za granicą, to raczej on był mózgiem tego zakładu). Noo dobra, niech będzie kolorowe… Zapłaciłam 30 zł i miałam odebrać w środę.Poszłam w środę, koło południa. Zamknięte i zero informacji co jest grane. Poszłam po południu, nadal zamknięte. Potem wyjeżdżałam… więc wybrałam się po zdjęcia dzisiaj. Byłam pod zakładem o 15.30. A tam w drzwiach kartka: dzisiaj zakład czynny do 15.00. No cholera! A ja mam jutro obronę i muszę mieć te zdjęcia TERAZ! Cóż więc robić… musiałam się wrócić do domu po pendriva i lecieć do innego fotografa, żeby wywołał mi to stare zdjęcie (które wg mnie i tak jest ładniejsze od tego zrobionego we wtorek). Na szczęście tu obyło się już bez problemów i po niecałych 10 min od wejścia byłam już posiadaczką zdjęć do dyplomu w liczbie 8 (właściwie to chciałam 4 ale mogą się przydać ;)). Jak widać – nie ma tego złego… w każdym razie fotografowi nr 1 nie odpuszczę, niech już teraz szykuje moje pieniądze.

Ech, rozpisałam się, a czasu nie ma. Zaraz wyjazd i obrona. No to trzymajcie kciuki – mam obronę na 12:00, razem ze mną broni się jakiś chłopak. Nie wiem kto będzie pierwszy ale mam nadzieję że ja. Trzymajcie kciuki!

ps. Co za zbieg okoliczności! Dzisiaj ma dojść do spotkania pomiędzy cypryjskimi liderami! Może w końcu uda im się zrobić krok naprzód. Będę trzymać kciuki i mam nadzieję że zarówno ich spotkanie, jak i moja obrona zakończą się powodzeniem!

2 komentarze:

  1. Kciuki były trzymane ;) Daj znać jak tam wynik obrony!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za kciuki! a wyniki w nowej notce :):)

    OdpowiedzUsuń