wtorek, 1 lipca 2008

Obrona, obrona i po obronie ;)

No i już jestem po. Właściwie to tak jak myślałam i tak jak wiele osób mówiło – obrona to tylko formalność. Ale zawsze jest to egzamin, do tego raczej ważny ;) więc stres był. Chociaż i tak mały, dużo mniejszy niż miałam np. wtedy, kiedy jechałam po raz pierwszy na obóz jako komendantka i nie miałam odpowiedniego wieku żeby być kierownikiem placówki ;)
Ale wracając do obrony. Stres udzielił mi się właściwie od rodziców, bo mój tata strasznie do tej Łodzi pędził, jakbyśmy co najmniej byli spóźnieni. Jak już dotarliśmy na uczelnię i zobaczyłam innych ludzi czekających w kolejce, poczułam go bardziej. Z tego wszystkiego aż pomyliłam godziny na telefonie i myślałam że już 11:54, a była dopiero 11:30. Zanim obrona się zaczęła mój promotor tysiąc razy wchodził i wychodził z pokoju w którym odbywają się obrony, a ja za każdym razem myślałam że to już. Ale nie – najpierw szukał recenzenta, potem przyjął jakąś dziewczynę która miała się bronić za parę dni… ostatecznie zaczęło się z jakimś piętnastominutowym opóźnieniem. I kiedy już wyszedł zapytać się kto chce się pierwszy bronić, bo z rąk wyleciały mi wszystkie trzymane notatki – jak na filmie. W każdym razie zgłosiłam się jako pierwsza, żeby mieć to szybciej za sobą.
Kiedy już weszłam do sali, to na widok tych wszystkich niezwykle sztucznych zachowań komisji) aż się rozluźniłam i chciało mi się śmiać. Bo najpierw poinformowali mnie bardzo oficjalnie, że zdałam wszystkie egzaminy i nie ma przeszkód żebym mogła przystąpić do obrony. No to usiadłam. Zaczęłam od krótkiego streszczenia mojej pracy, powodu wybrania akurat takiego tematu itd. Wcześniej bałam się, że stres mnie zje i będę się zacinać albo po prostu braknie mi słów. Ale gdzie tam! Tak się rozgadałam, że trajkotałam jak szalona :) potem promotor i recenzent przedstawili mi swoje recenzje pracy. Po kolei wstawali i niezwykle oficjalnym językiem opisywali moje wypociny. Tu się dowiedziałam że moja praca jest oryginalna i unikatowa, że swym zakresem zbliżona jest to wydanej zaledwie kilka tygodni temu książki będącej pracą doktorską jakiegoś pana (i że właściwie to on mógłby korzystać z mojej pracy pisząc swoją!!) i że nadaje się na publikację (o której mój promotor mówił mi już jakiś czas temu). Potem gładko przeszliśmy do pytań. Jedno mnie troszkę zaskoczyło, ale to chyba nie tyle było pytanie, co uzupełnienie mojej wiedzy (ze źródeł z których korzystałam do pisania pracy nie było takiego ujęcia problemu). Jakby ktoś był ciekawy to pytali o różnicę między sporem a konfliktem międzynarodowym (a także ich rodzajami), o Radę Bezpieczeństwa ONZ (a szczególnie o jej stałych członków i plany rozszerzenia), a także to czego nie wiedziałam – o czwartą metodę stosowaną przez ONZ w rozwiązywaniu konfliktów (powiedziałam o peacemaking, peacebuilding, peacekeeping, chodziło jeszcze o dość nową i sporną czwartą metodę – wymuszanie pokoju). Porozmawialiśmy też chwilę o samym konflikcie cypryjskim, zostałam zapytana o to kiedy moim zdaniem zostanie on rozwiązany, o Turcję w Unii Europejskiej, oraz o moje ostatnie napisane w pracy zdanie, mówiące o nadziei na rychłe rozwiązanie problemu.
Kiedy uporałam się z pytaniami zostałam poproszona o wyjście, aby komisja mogła „podebatować na mój temat w pozytywnym tonie”. Po paru minutach razem z rodzicami zostałam zaproszona na salę, w której mój promotor z uśmiechem na twarzy powiedział że z toku studiów uzyskałam średnią ponad 4,5, z pracy dostałam 5 i z samej obrony również 5 co daje ostatecznie 5 na dyplomie ;) rodzice dostali gratulację a dziekani życzyli mi żeby konflikt cypryjski nie został za szybko rozwiązany, żebym miała o czym pisać w przyszłości ;) potem do głosu doszedł mój tata, który zawsze uważa się za najmądrzejszego (zawsze zakłada się że wygrałby z całą rodziną w teleturnieju „Jeden z dziesięciu”, już tysiąc razy chciał stawać z nami w szranki) i wyraził swoje zdanie na temat Turcji. Tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy naszą wizytę w pokoju obron.
Uff, no to się rozpisałam! W każdym razie cieszę się że mam to już za sobą, teraz czas na dwutygodniowy relaks, a potem do roboty! :):)

Dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków, teraz kciuki trzymać będę ja bo jeszcze pare znajomych mi osób zdaje!

8 komentarzy:

  1. Katarzynie gratulujemy wyższego wykształcenia:)
    teraz tylko jeszcze magisterka a potem doktorat hehe
    pozdrawiam Paszczak:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulowałem już, ale pogratuluję raz jeszcze, bo 5 to w końcu 5. :)

    Gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie mowilam ze to pikus? Powodzenia w pracy jutro! I trzymaj za mnie kciuki tez choc ja juz po obronie (i nawet zdazylam wymeczyc pania w dziekanacie zeby sie strescili z moim dyplomem) bo moze w koncu znalazlam sobei rodzine goszczaca w Belgii na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję! :)
    Paszczak - no tak, może będzie i doktorat, ale pod warunkiem że konflikt na Cyprze nie skończy się za szybko ;)

    Aniu - praca jednak od 15 ;) w każdym razie trzymam kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu!! Gratulacje! Ajm prałd of ju:) I chciało by się rzecz: "a nie mówiłam" ;) buziaki i pozdrawiam cieeeepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. jeszcze raz dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń