piątek, 13 czerwca 2008

Polska - Austria

I po kolejnym naszym meczu... tym razem oglądałam go w tłumie łódzkich kibiców, w Manufakturze. Żeby było ciekawiej, to grono które razem ze mną kibicowało biało - czerwonym, było iście doborowe: bo i Grek, i Turek, i Niemców dwóch, i Portugalka, i Irlandczyk. Po zdobytej przez nas bramce i euforii kibiców naprawdę wierzyłam że wygramy ten mecz i wszyscy Erasmusi wierzyli w to samo. Razem krzyczeliśmy "Polkaaaaaaaaaaaaaaa białoooooooo - czerwoniiiiiiiiiiiii" i "Jeszcze jeden", przerywane okrzykami niecenzerulanymi (jak wiadomo takie słownictwo jest najszybciej przyswajalne w obcym języku). I wszystko było pięknie i cudownie... aż do tej ostatniej minuty. Standardowo przegapiłam sytuację w której sędzia podyktował karnego, bo oczywiście byłam zajęta gadaniem. W każdym razie samego karnego już nie przegapiłam....

Po meczu zrobiło mi się tak... dziwnie. Z jednej strony smutno, bo nasi piłkarze byli na boisku lepsi i naprawdę zasługiwali na zwycięstwo. Z drugiej strony czułam się nieswojo patrząc na reakcje kibiców po meczu, szczególnie że byłam z ludźmi z innych krajów. Niby można zrozumieć rozgoryczenie fanów, ale żeby rzucać butelkami, drzeć się i wyzywać na każdego, a do tego być tak pijanym żeby ledwo stać na nogach... kiedy chwilę po meczu zostałam na moment sama (bo znajomi pobiegli zrobić zdjęcia "Manufaktury po meczu", czyli zawalonej szkłem, puszkami po piwach i różnymi śmieciami) bałam się, że zaraz oberwę - nawet niechcący, bo szkło fruwało naprawdę z każdej strony, podobnie jak przekleństwa.

Właśnie, co do pijaństwa. Erasmusom nie podoba się to, że w naszym kraju nie można pić alkoholu w miejscach publicznych. Ale dzisiaj podczas meczu, kiedy zatoczył się do nas jakiś pan i złapał jednego Erasmusa za rękę żeby się podtrzymać i nie upaść, a potem zaczął bełkotać pod nosem tak, że nie mogłam zrozumieć ani słowa, powiedziałam im, że właśnie dlatego u nas nie można pić. Chyba zrozumieli...

No nic, czas spać... na ten rok piłki nożnej juz mi chyba wystarczy.

2 komentarze:

  1. Ja ogladalam w towarzystwie Erasmusa z Francji, ale w Quo Vadis :P Tam na szczescie nic nie latalo w powietrzu poza niecenzuralnymi slowami...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie oglądałem. Niestety, trochę w radiu słuchałem na bieżąco. Byłem zbyt przejęty piątkową obroną, tak że wynik meczu i konsekwencje dopiero teraz do mnie docierają.

    OdpowiedzUsuń