Z perspektywy czasu łatwiej powiedzieć co ten wyjazd mi dał, co udało mi się zrozumieć i czego się nauczyłam. A więc: małe podsumowanie.
Czego nauczył mnie Erasmus?
- innego spojrzenia na świat. Teraz już nie wydaje się on taki duży. Jeśli się tylko chce (i ma fundusze) to naprawdę nic już nie stoi na przeszkodzie żeby podróżować, zwiedzać i cieszyć się takim życiem. Poza tym poznanie różnych kultur i narodowości sprawiło, że stałam się bardziej otwarta na innych ludzi. Bo liczy się wnętrze, a nie stereotypy przyklejane do poszczególnych narodów.
- tego, że marzenia się spełniają. Wystarczy tylko chcieć i trochę pomóc szczęściu. I można osiągnąć naprawdę wszystko!
- angielskiego. Chociaż nigdy nie miałam problemów z dogadywaniem się z ludźmi, to uczęszczanie na zajęcia prowadzone w języku angielskim pozwoliło mi na przyswojenie wielu „specjalistycznych” słówek, nie używanych w potocznej mowie, lecz istotnych, bo związanych z moimi studiami. Dzięki temu pisanie pracy licencjackiej jest dla mnie dużo łatwiejsze – bo sporo książek mam właśnie w języku angielskim. Poza tym mając non stop kontakt z językiem odświeżyłam również to, czego nauczyłam się w przeszłości.
- nocnego życia. Wcześniej nie wychodziłam zbyt często na różne imprezy – zwyczajnie nie było na to czasu lub sposobności. Na Erasmusie mogłam się wytańczyć i wyszaleć za wszystkie czasy. Poza tym praca w nocy przyzwyczaiła mnie do późnego chodzenia spać (i niestety późnego wstawania ;)) Pójście spać o 6 rano? To już dla mnie nie problem ;)
- samodzielności finansowej. Nigdy wcześniej nie miałam stałego i praktycznie jedynego źródła dochodów. Były to raczej prace dorywcze które pokrywały drobne zachcianki. Praca na Cyprze pokazała mi jak fajnie jest mieć spore pieniądze tylko dla siebie. Niestety ;) – pensje wypłacane po każdej przepracowanej nocy sprawiały, że czasem ta samodzielność była za duża ;)
- przyjaźni ponad podziałami. Erasmus pokazał mi, że toczące się na świecie konflikty niewiele mają wspólnego z przyjaźniami ludzkimi. To piękne, że te bariery tworzone przez historię i politykę mogą zostać przełamane przez pojedynczych ludzi.
- że życie może być mniej stresujące. Może to wpływ wiecznie świecącego słońca, może nastawienia innych ludzi, ale zauważyłam że będąc na Cyprze wiele rzeczy które w Polsce pewnie by mnie denerwowały, na Cyprze wydawały się jakby naturalne i nie warto się było nimi przejmować. Spóźniający się autobus? W Polsce czasem klnę jak szewc. Na Cyprze – co najwyżej się uśmiechałam.
A na zdjęciu: nasza ekipa podczas wycieczki do Pafos, listopad 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz